Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera Netflix: “Poniżej zera” – czyli film o tym, co wybierzemy w chwili próby: prawo czy sprawiedliwość?

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Umiejętność szybkiego rozgryzania bliźnich to talent rzadki, a nawet unikatowy. Każdego człowieka otacza przecież zwykle i wiele autoiluzji, i fałszywych wrażeń, wynikających głównie ze stereotypów. I aż się prosi, żeby za szybko wyciągnąć wnioski... No a do tego dochodzi jeszcze ta nasza przypadłość ludzka, że w momencie próby wszelkie deklaracje i idee wzniosłe idą w kąt, a zostaje o nas czysta prawda. Czasami upokarzająca, a czasami wręcz przeciwnie.

Cała zabawa w „Poniżej zera” polega właśnie na rozgryzaniu ośmiu facetów. Sześciu więźniów i dwóch strażników. I w trakcie tego rozgryzania film jest najciekawszy, bo kiedy w drugiej części akcja miksuje nam się z moralitetem o prawie i sprawiedliwości (z bardzo małych liter), to już zupełnie inne kino. W każdym razie i tę premierę Netfliksa możemy zapisać na plus, choć taki zwyczajny i nie za duży. Bo to żadne arcydzieło, ale po prostu film, który obejrzymy bez bólu, zwłaszcza, gdy ktoś lubi takie formalne ciekawostki. Bo „Poniżej zera” to klaustrofobiczny, zamknięty thriller, rozgrywający się w jednej więźniarce. Tyle, że z drugiej strony więźniarka przemieszcza się w paskudnych okolicznościach przyrody, więc perypetie po drodze co chwila zmieniają nam sytuację.

Tak wiec poznajemy pana policjanta Martina – najzwyklejszego faceta na świecie - który pierwszego dnia pracy w nowym komisariacie ma z koleżką konwojować sześciu przestępców. Bardzo różnych – i głowę potężnej rumuńskiej bandy, i skorumpowanego polityka, i narkomana, i złodzieja-artystę. W każdym razie żadnego superbohatera, jak z amerykańskiego produkcyjniaka. Transport odbywa się w tajemnicy, nocą, pancerną więźniarką podzieloną na mikrocele. No i w pewnej chwili ktoś zastawia na transport pułapkę. Między zamkniętymi w pancernej puszce facetami rodzą się krwawe antagonizmy i zaskakujące sojusze. Bo, jak się wydaje, nikt nie ma pojęcia, kto i dlaczego na nich dybie.

I ta zagadka - kto tu jest kim, co ma za uszami i kto może komu zaufać dłużej niż chwilę – dawkowana jest całkiem zgrabnie, z wywijasami w odpowiednich momentach. Generalnie zresztą trudno mieć jakieś uwagi do realizacji, film ma nerw, i choć nie jest to jakieś cudeńko, a taka typowa uniwersalna produkcja Netfliksa, która ma podbić telewizory świata całego, to ogląda ją się całkiem, całkiem. Ale są też mankamenty – główni bohaterowie dramatu są trochę za słabo naszkicowani, nie wgryzamy się w nich i pewnie gdyby rozciągnąć tę historię na serial, byłoby smaczniej. Sam moralitet o tym, że w zetknięciu się z prawdziwym złem ludzie zaczynają się kierować własnym moralnym kompasem i zdolni są do przekraczania wszelkich granic, to w końcu też nic nowego.

W filmie mamy ciekawych i nieogranych hiszpańskich aktorów, choć mam wrażenie, ze Javier Gutiérrez, grający Martina, to jakiś ulubieniec Netfliksa. W każdym razie naszą uwagę przykuwa. Nie tylko dlatego, że we wszystkim przypomina pana Anthony’ego Hopkinsa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Premiera Netflix: “Poniżej zera” – czyli film o tym, co wybierzemy w chwili próby: prawo czy sprawiedliwość? - Nowości Dziennik Toruński