Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rok Wielkiego Ucha, czyli nasze życie z Pegasusem (felieton)

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Rok jak rok. Śmignął, mignął i już. Tak naprawdę nic epokowego ani się w nim nie zaczęło, ani nie skończyło. Dramat pandemii trwa, jak trwał, władza trwa, jak trwała, i nawet pan Lewandowski strzela, jak strzelał.

Jasne, teraz, na finiszu grudnia, pewnie wylalibyśmy z siebie wiadrami te emocje, co to nami targały w 2021 roku politycznie, kulturalnie, finansowo i prozdrowotnie. Bo i delta z omikronem, i granica szturmowana, i inflacja, co to już o niej zdążyliśmy zapomnieć, i nawet to Euro, na którym znowu wstyd i sromota… Ale tak naprawdę jak wrócimy do roku 2021 za dekadę czy dwie, to pewnie zleje nam się z latami okolicznymi dokumentnie.

Ale jak miałbym tak wskazać tę jedną rzecz cudną, co to przeciętność roku 2021 w wątpliwość poddaje? To pewnie obwołałbym go Rokiem Wielkiego Ucha. Bo właśnie teraz na świecie całym rozlał się strach przed technologią inwigilacji ludu, o której głowaczom od science-fiction się nie śniło. A co za tym idzie, nasze wolności bardzo osobiste nagle jakby mniejsze się zrobiły, mikre i cherlawe. Bo jasne się stało, że choć taki Pegasus miał nas bronić przed terrorystami, to wyszło, jak wyszło.

Ale to już nawet kultura pop przewidziała, bo tam też wszelkie filmowe systemy inwigilacji powstawały po to, by ludziom żyło się lepiej, a jakoś robiło im się gorzej. Swoją drogą przy potędze Pegasusa aż się łezka w oku kręci, kiedy wspomnimy te toporne nagrania z „Rozmowy” pana Coppoli czy „Życia na podsłuchu”. Ba, nawet „1984”, z podglądającymi obywateli teleekranami, to był pikuś. O „wszystkich ludziach prezydenta” – gdzie włamywano się całkiem analogowo - już nie wspomnę...

No ale cóż, uzależniliśmy się od smartfonów absolutnie i pod każdym względem. A ów cud myśli człowieczej okazał się też przekleństwem dla wolności naszej i waszej, bo można dzięki niemu słuchać i oglądać nie tylko nas, ale i wszystkich wokół perfekcyjnie jak nigdy dotąd. I jasne, dziś to system piekielnie drogi i limitowany przez panów z Izraela, ale chyba nikt nie ma złudzeń, że tak będzie zawsze? I że Pegasus – i jego następca zwany czule Predatorem - szybko się nie zdemokratyzują, bo ktoś zhakuje hakujących? A zresztą może już to zrobił?

I nie łudźmy się, że dotyczy to tylko grupki ludzi, i to takich, którzy mają coś do ukrycia, bo człowiek szczery podsłuchiwania się nie boi. Megaafera z końca tego roku – nie tylko w Polsce - naucza nas, szaraczków, że ofiarami takiej ultrainwigilacji w jakiejś formie padamy wszyscy. I to nawet nie wiadomo w jakiej skali, bo nikt nie zaręczy, że zdobycze Pegasusa nie trafią kiedyś w inne łapy. I okazuje się, że mądrość „jakie społeczeństwo, taka technologia” z lekka nieświeża się zrobiła. Bo teraz jest już odwrotnie – jaką masz technologię, takie sobie ukręcisz społeczeństwo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak Disney wzbogacił przez lata swoje portfolio?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rok Wielkiego Ucha, czyli nasze życie z Pegasusem (felieton) - Nowości Dziennik Toruński