Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O mamonie - bez mamienia [MINĄŁ TYDZIEŃ]

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Jarosław Reszka Filip Kowalkowski
Gdy rzecz dotyczy pieniędzy, to ostatnio zaczynam rozumieć coraz mniej. A przecież miało być jasno, przejrzyście...

Weźmy dla przykładu budowę nowej siedziby NFZ na bydgoskich Wyżynach. Są twarde jak stal racje, które za nią przemawiają. Wiadomo: życie na dwa domy jest droższe niż na jeden. A co dopiero życie na trzy domy - przy Słowackiego, Mickiewicza i Warszawskiej - jakie obecnie wiedzie bydgoski oddział funduszu zdrowia. Wbrew obawom nieufnych w zdolność samoograniczania się urzędników, na Wyżynach nie powstaje też pałac. 17,3 mln złotych, jakie mają zostać wydane na nową siedzibę, porównać można do kosztów budowy większej szkoły.

Czego zatem nie rozumiem? Otóż kiedy PiS przejmowało władzę w Polsce , to jednym z głośno wznoszonych przez nie haseł była likwidacja NFZ. Do tej pory nikt tego hasła nie zdjął ze sztandarów. Podejrzewać można jedynie, że wykonanie zostało odroczone do czasu wygrania najważniejszych bitew - zwłaszcza tej o nową konstytucję. Skoro więc los NFZ został przesądzony, to jaki sens budować dla skazanego na śmierć nowy dom w Bydgoszczy? I dlaczego pieniądze na dom dla skazańca każe wydać kat? Owszem, można postawić kontrargument, że nawet po likwidacji NFZ jacyś ludzie będą kierowali w terenie podziałem pieniędzy na zdrowie i ci ludzie też będą musieli gdzieś postawić swe biurka.

Nowa siedziba bydgoskiego NFZ na Wyżynach już wyszła z ziemi
Nowa siedziba bydgoskiego NFZ na Wyżynach już wyszła z ziemi
Dariusz Bloch

Dobrze - zbijam ten kontrargument kontrkontrargumentem: skoro przyszła struktura czegoś, co zastąpi NFZ, jest na razie mglistą wizją, to nie można założyć żadnej konkretnej liczby jej urzędników - ani tym bardziej sposobu ich pogrupowania. Przyjmuję przy tym, że PiS - przynajmniej na etapie początków funkcjonowania „postNFZ” - będzie chciało udowodnić, że opieką zdrowotną można sterować taniej niż za czasów PO, toteż zatrudni mniej ludzi. Nowy gmach, krojony pod nową strukturę, okaże się więc za duży i niefunkcjonalny. Zaraz po oddaniu (a ma to nastapić w trzecim kwartale 2017 roku) trzeba go będzie przebudowywać. I gdzie tu sens ?

Inny przykład: płace samorządowców. W paru regionalnych gazetach (w tym w „Expressie”) przeczytałem ostatnio, że Związek Miast Polskich przeprowadził sondaż wśród władz samorządowych ponad stu miast. Wynika z niego, ze zdecydowana większość samorządów chce uwolnienia płac. Podejrzliwy pomyśli pewnie, że chodzi tu o pensje urzędniczego świecznika: prezydentów miast, burmistrzów, wójtów i ich najbliższych kumotrów. Ciepło, ciepło, ale nie gorąco! Samorządy chcą uwolnienia także pensji szeregowych urzędników. Tłumaczą się - tu akurat śpiewka jest znana od lat - brakiem konkurencyjności. Wykształceni i obrotni ludzie wybierają prywatne firmy, bo tam więcej im płacą niż w gminie, starostwie czy urzędzie marszałkowskim.

Nic mnie w tych zakusach nie zdziwiłoby, gdyby nie passus: „Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej już pracuje nad nowelizacją rozporządzenia”. Dodajmy: rozporządzenia z 2009 r., które ograniczało kominy płacowe w samorządach. Zachodzę w głowę, dlaczego PiS, które wkrótce czeka twardy bój o samorządy, miałoby przygotowywać nowelę wzmacniającą rywala. Przecież wyższe płace to lepsi ludzie w ratuszach. A lepsi ludzie to lepsza praca i więcej zadowolonych petentów. Gdzieś tu musi kryć się podstęp!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!