Pierwsza publikacja była trochę spisem treści strat. Sentymentalnym i nieco naiwnym może przypomnieniem, które bliskie sercu bydgoszczan miejsca znikają ze śródmiejskiego planu miasta. Czytelnicy „Expressu”, ci „papierowi” i „netowi”, żywo na to zareagowali, wskazując przyczyny, dla których, ich zdaniem, tak się dzieje. Jako że często pojawiał się tam motyw zaniedbań Urzędu Miasta Bydgoszczy i spółek komunalnych, oddaliśmy również głos ratuszowi. Solidnie przygotowana odpowiedź zawierała kilometry działań podejmowanych przez urzędników w wielu sferach życia gminy. I znów – uderzyłam w stół, odezwały się czytelnicze nożyce. I dopisały wątek, który (jak się dobrze zastanowić), powinien mieć pierwszoplanowe znaczenie. Jak nam się tu żyje naprawdę, jak czujemy i odbieramy te deklarowane starania o nasz komfort? Wydaje mi się, że reakcje naszych odbiorców mają większą wartość niż różne statystyczne zestawienia. Godzi się bowiem zauważyć, że w tych dniach opublikowano kolejne zestawienie Business Insidera „miast najlepszych do życia”. I mamy tam Bydgoszcz z dobrą lokatą. Gdy weźmiemy pod uwagę takie czynniki jak skala bezrobocia, wynagrodzenia, ceny mieszkań z drugiej ręki oraz „istotne dla ogólnego zadowolenia z życia” aspekty, takie jak: dostęp do lekarzy, przestępczość i jakość powietrza, sytuujemy się na siódmym pośród szesnastu dużych badanych miast. Tymczasem nasi odbiorcy mają swoje opinie na temat tego, jak im (nie)dobrze jest w centrum tej przyjaznej do życia Bydgoszczy.
- Miasto musi się dostosować do większej obecności osób starszych, do ich potrzeb i ich portfeli – zwraca uwagę w korespondencji mailowej pan Robert.
Czytelnik w różnorodnym „oswajaniu” przez seniorów tej części Bydgoszczy widzi sposób na aktywowanie Śródmieścia jako prawdziwego centrum miasta. Trochę jakby stawiając ryzykowną tezę, że młodsi bydgoszczanie i tak sobie poradzą w tym internetowym świecie, z analogowej przestrzeni miejskiej biorąc tylko to, co im doraźnie do szczęścia potrzebne.
- Myślenie o żywym MIEŚCIE w kategoriach inwestycji jest przestarzałe i nieadekwatne, bo nie odpowiada na potrzeby współczesnego mieszkańca. Co z tego, że jest nowy, piękny gmach? Może raz przyjadę zobaczyć i pokazać przyjezdnym znajomym... A zadbanie, czystość i schludność to dla większości już absolutny standard. Ożywić Miasto, to nadać ruch wydarzeń i puls uczestnictwa – tłumaczy w internetowym komentarzu do „Kroniki bydgoskiej” pani Hanna. - Dziś, kiedy w mediach jest tyle atrakcji, co może wyciągnąć ludzi z domu? Muszą mieć motyw niedostępny w sieci - np. spotkać innych, uczestniczyć w ciekawym wydarzeniu i wspólnie działać.
Przykrą glossę do tej trafnej opinii dopisało samo życie. Na naszych łamach pojawiła się ostatnio historia Klubu Seniora + z siedzibą w liceum przy ul. Fredry. 50 osób w srebrnym wieku od kilku lat spotyka się w miejscu, które decyzją urzędniczą będą musieli opuścić do końca czerwca. Serce seniorów boli, bo zżyli się z tą lokalizacją, uważają, że takie współistnienie pod jednym dachem z młodzieżą to korzyść dla wszystkich. Miasto nie ma sobie nic do zarzucenia, wszak – co podnosiło też w publikowanej u nas liście działań na rzecz Śródmieścia - jest nowe Centrum Seniora Dworcowa 3… Lista się zgadza, „ogólne zadowolenie z życia” – nie. I o ile tu poruszamy się w subiektywnej sferze odczuć i wrażeń, w innym punkcie odtrąbionych przez ratusz sukcesów w zagospodarowaniu centrum – rewitalizacji Parku Ludowego – chyba nie zgadzają się fakty. Na alarm w sprawie kontynuacji zagospodarowania terenów dawnego cmentarza bije znany bydgoski archeolog, Robert Grochowski. I o tym napiszę za tydzień.
