Swego czasu przeciwstawiłem się zburzeniu modernistycznych kamienic na rogu ulic Chodkiewicza i Gdańskiej. Uważałem bowiem, że cena jest zbyt wysoka za to, aby zamiast zabytkowych kamienic pojawiły się szyny tramwajowe. Na szczęście obie kamienice ocaleją. Ostatnio pojawił się kolejny dylemat: kamienicy przy Gdańskiej 73. Nie mam do niej, delikatnie mówiąc, estetycznego sentymentu. Szanuję jedynie to, że stanowi kawałek historii miasta. Warto jednak pomyśleć, co czeka bydgoszczan, jeśli w ogóle zrezygnujemy z komunikacyjnej przebudowy starówki.
Mamy dziś schemat publicznego transportu, który dojazd do głównego dworca kolejowego z największych osiedli (Fordon, Bartodzieje, Kapuściska, Wyżyny) prowadzi przez ulice absolutnie za małe dla tylu pojazdów. Myślę o Jagiellońskiej, Focha, Królowej Jadwigi. Ten, kto tamtędy musi przeciskać się samochodem w godzinach szczytu, wie, o czym piszę.
Jaka więc rada? Wydaje się prosta: nowy trakt do dworca. Którędy? Najbardziej rozsądnym rozwiązaniem wydaje się obejście od północy, od okolic stadionu Zawiszy. Czyli Artyleryjska, Kamienna, wreszcie Fordońska? Tak, choć dziś trzeba strzec się tych miejsc, bo to stały korek, nie tylko w komunikacyjnym szczycie.
Swego czasu pojawiła się śmiała koncepcja nowoczesnego połączenia węzła zachodniego z Fordonem. Później, jak się domyślam, pomysł zniszczyła pandemia i polityczne spory o to, kto i ile pieniędzy ma przeznaczyć na to, moim zdaniem świetne i bynajmniej nie nazbyt kosztowne przedsięwzięcie. Teraz mam wrażenie, że koncepcja Nowomazowieckiej jest próbą ratowania sytuacji, w której na nowoczesny trakt pomiędzy węzłem zachodnim i Fordonem nie ma szans. Co nagle, to po diable. Spór o kamienicę na Gdańskiej 73 przecież nie wyczerpuje tematu. Przebicie się do dworca głównego przez Londynek i Bocianowo też będzie kosztować. Deweloperom, którzy planują tam dużą i nowoczesną dzielnicę mieszkaniową, gratuluję. Tylko jak się to wszystko tam pomieści? Jak tramwaj bez wyburzenia starych domów ma tam sobie utorować w miarę szybką drogę przy zaplanowanej zabudowie mieszkaniowej? Winszuję temu, kto znajdzie pomysł, jak połączyć ogień z wodą. Przecież tam pojawić się mają tysiące ludzi, i to ludzi z dużymi wymaganiami dotyczącymi miejsca zamieszkania.
Jest też drugi temat, którego wolałbym nie ruszać, ale ucieczka byłaby tchórzostwem. Myślę o pomniku na skwerze Leszka Białego. Zdaję sobie sprawę, że budzi on emocje nie tylko historyczne. Wiem też, że jest to ledwie część artystycznego projektu, którego z różnych względów nie zrealizowano. Nic także nie zapowiada, by pełna koncepcja tego pomnika doczekała się wkrótce spełnienia. Na co zatem czekamy? Aby w tym miejscu co rok pojawiały się obraźliwe słowa?
Pomnik nosi nazwę Tysiąclecia Państwa Polskiego. Nie powstał w pełni krasy w swoim czasie i chyba już swój czas bezpowrotnie stracił. Jaką więc historię dziś przypomina? Napiszę wprost: szkoda mi skweru, który można byłoby ładniej urządzić. Jak? Może lepiej niż udaje się zagospodarować teren po muszli koncertowej w parku Witosa. Park praktycznie przestał żyć. Zaglądam tam dość często po pracy. Ech!!!! Nie wierzę, że z tego miejsca nie da się wycisnąć więcej.
