Kilkaset metrów do Wiaduktów Warszawskich kosztuje mnie niemal pół godziny. Na zakończenie nerwówki chwila zdziwienia. Sprawcami potężnego zamieszania okazało się paru ludzi przy małej koparce i wywrotce. Zajęli prawy pas jezdni i spokojnie w nim ryli. Abym skręcił na parking przy Fabryce Lloyda nie niszcząc podwozia, łopatami podsypali ziemi.
Tak to wyglądało w tym miejscu w piątek, przed tygodniem. Widząc skromne siły zaangażowane w działania, byłem przekonany, że to jakaś drobna robótka, przewidziana na kilka godzin. Byłem w błędzie. Drogowa pułapka łapie kierowców do dziś. Założyły ją bydgoskie wodociągi, używając do prac na Fordońskiej własnych ludzi i własnego sprzętu.
Tak powinny toczyć się prace drogowe w dużym mieście, na głównej przelotówce i bez aktywności wodociągów stwarzającej liczne problemy z przejazdem? Muszą te prace toczyć się w dni powszednie i w godzinach szczytu? Wodociągi zachowują się w tej sytuacji jak udzielny książę, który z innymi liczyć się nie musi. Zarząd dróg miejskich najwyraźniej też temu księciu oddaje hołd lenny.
