Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W „Zwierzeniach przy muzyce” Judyta Pisarczyk: Musiałam poznać jazz, żeby się w nim zakochać

Magda Jasińska
Judyta Pisarczyk podczas tegorocznego Lady’s Jazz Festival (20 lipca) wystąpi jako support Dee Dee Bridgewater
Judyta Pisarczyk podczas tegorocznego Lady’s Jazz Festival (20 lipca) wystąpi jako support Dee Dee Bridgewater nadesłane
Judyta Pisarczyk - wokalistka, laureatka ubiegłorocznej Grand Prix na Lady's Jazz Festival w Gdyni gościem Magdy Jasińskiej w najbliższej audycji „Zwierzeniach przy muzyce”, której w całości można wysłuchać na antenie Polskiego Radia PiK w piątek (20 lipca) o godz. 21.07.

Jest Pani wokalistką, która jazzu się nie boi, a nawet go trochę lubi, prawda?
Nawet bardzo.

Ta miłość jednak nie pojawiła się od kołyski.
To się pojawiło w pewnym momencie. Tak naprawdę dopiero na studiach, wcześniej nie byłam zainteresowana tą muzyką. Słuchałam bardzo dużo soulu, r&b, zresztą teraz też bardzo dużo takiej muzyki słucham, ale w jazzie zakochałam się dopiero na studiach i musiałam poznać ten gatunek, żeby go polubić.

To dlatego najpierw był wybór wokalistyki estradowej w Katowicach?
Tak, bo wiedziałam, że tam wykształca się prawdziwego, profesjonalnego wokalistę estradowego i dlatego też zdecydowałam się tam pójść.

A samo śpiewanie Pani towarzyszy jednak znacznie wcześniej?
Tak, to akurat od kołyski, bo kiedy byłam malutka, rodzice opowiadają mi to do dziś, usypiali mnie utworami Michaela Jacksona.

To przy muzyce Michaela Jacksona można zasnąć?
Ze mną w ogóle był problem, podobno wiązało się to z wielogodzinnym usypianiem.

Pani kariera w ostatnich kilkunastu miesiącach pięknie rozkwita i takim chyba momentem zwrotnym była jednak mimo wszystko Gdynia.
Tak, Lady's Jazz Festival to był pierwszy taki dość spory krok w mojej karierze i to było coś, czego się w ogóle nie spodziewałam, bo ja nawet nie wiedziałam, że istnieje taki konkurs. To była też pierwsza edycja tego konkursu i koleżanka poinformowała mnie o tym, że można się zgłaszać. To dzięki niej zgłosiłam się do konkursu, kompletnie nie myśląc o zakwalifikowaniu się, a co dopiero o wygranej, więc to było naprawdę dla mnie wielkie przeżycie. Już sam występ na tym konkursie, w którego jury pracowało pod przewodnictwem Urszuli Dudziak, to wielka sprawa.

No i potem te piękne ciepłe słowa Urszuli Dudziak, które nawet się pojawiły na Pani płycie o Pani głosie…
Tak, to jest coś pięknego, usłyszeć takie słowa z ust wielkiej damy jazzu - Urszuli Dudziak. Pamiętam słowa o improwizacji, że przepięknie improwizuję i że serce rośnie, że młoda wokalistka jest tak dojrzała…

I wraca Pani na ten festiwal, w tym roku…
Tak, z wielką przyjemnością. Już nie mogę się doczekać, bo będę miała przyjemność wystąpić przed Dee Dee Bridgewater, a to kolejna, jedna z moich ulubionych wokalistek, więc będzie to dla mnie niesamowite przeżycie, ale też stres, bo chciałabym wypaść jak najlepiej.

Będzie Pani supportem Dee Dee Bridgewater?
Tak.

To też pewna odpowiedzialność ciąży, prawda?
Tak, jak najbardziej. Dee Dee Bridgwater to jedna z najlepszych wokalistek jazzowych na świecie. Zdecydowanie to jest moja wielka idolka, nawet byłam na jej koncercie niedawno w NOSPRze w Katowicach i jestem pod ogromnym wrażeniem. To był nowy materiał, który zaprezentowała Dee Dee - bardzo bluesowy, powrót do korzeni. Nawet sama to powiedziała, że to jest powrót do piosenek z dzieciństwa i stwierdziła, że troszeczkę się obawia, jak to zostanie odebrane przez publiczność. Publiczność jednak była zachwycona, także myślę, że koncert w Gdyni 20 lipca będzie również piękny.

A co Panią zachwyca właśnie w głosie Dee Dee Bridgewater?
Myślę, że taka swoboda i siła głosu, bo ona ma niesamowicie silny głos i tak dobrze nim operuje, a przy tym ma niesamowitą swobodę na scenie. Ona tańczy, cała scena jest jej, nie można po prostu zwrócić uwagi na nikogo innego, bo ona jest królową na scenie.

Ale to się chyba nabywa wraz z doświadczeniem? Natomiast w maju śpiewała Pani w chórze podczas koncertu Bobby'ego McFerrina.
Ale jaki to był chór - a capella i śpiewali tam, między innymi: Dorota Miśkiewicz, Ania Szarmach, Olga Szomańska, Wojciech Myrczek i inni. To było też niesamowite przeżycie śpiewać w takim chórze i przede wszystkim stanąć na scenie razem z Bobby McFerrinem - to jest po prostu żywa legenda, wielki geniusz i byliśmy bardzo wzruszeni. Po tych koncertach wychodziliśmy z płaczem, bo to było takie przeżycie. Trzeba prosto tam być i to usłyszeć, żeby poczuć to samo, co myśmy czuli.

Ten chór poprowadził Piotr Nazaruk. Jak wyglądały przygotowania?
To były próby, aby zgrać się, żeby zobaczyć jak razem brzmimy. Ponieważ kompletnie nie wiedzieliśmy, co będziemy śpiewać, wszystko co pojawiało się na scenie, powstawało w tym momencie. Wszystko było improwizowane, więc my po prostu spotykaliśmy się i śpiewaliśmy.

To jest pewnego rodzaju kolejne doświadczenie w Pani pracy.
Prawda. Ja wcześniej nie miał okazji brać udziału w takim koncercie, gdzie nie ma żadnych instrumentów, jest tylko głos ludzki, a na dodatek nic nie jest wcześniej przygotowywane, wszystko jest improwizowane. Owszem, improwizuje w utworach, ale całego koncertu jeszcze nigdy nie improwizowałam.

I jak? najpierw było spięcie, a potem rozluźnienie?
Tak, myślę, że wszyscy byliśmy troszeczkę zestresowani, bo jednak nie wiedzieliśmy, co nas czeka, ale musieliśmy być bardzo czujni i bardzo skupieni, ponieważ te wszystkie partie, które nam podawał, musieliśmy od razu powtórzyć i nie zapomnieć.

A jakim człowiekiem jest Bobby McFerrin?
Cudownym, jest bardzo spokojny i opanowany, sympatyczny. Bardzo często się uśmiechał, choć nie mieliśmy okazji z nim zbyt dużo porozmawiać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!