Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwierzenia przy muzyce: duet Bolewski - Tubis

Magdalena Jasińska
- W tym duecie nie ma lidera, to jest nasz wspólny projekt - zgodnie przyznają Radosław Bolewski i Maciej Tubis, którzy nagrali razem płytę pod tytułem „Lunatycy”
- W tym duecie nie ma lidera, to jest nasz wspólny projekt - zgodnie przyznają Radosław Bolewski i Maciej Tubis, którzy nagrali razem płytę pod tytułem „Lunatycy” Ireneusz Sanger
Rozmowa Magdy Jasińskiej z duetem Bolewski - Tubis, czyli Radosławem Bolewskim i Maciejem Tubisem o wspólnym tworzeniu, koncertach i płycie. Audycja Zwierzenia przy muzyce do wysłuchania audycji na antenie PR PiK w piątek po godzinie 21.00.

Zastanawiam się, który z Was jest liderem? Ale zaraz sobie sama odpowiadam, że skoro Bolewski jest na pierwszym miejscu, to chyba jednak Radosław Bolewski?
R.B.: To nie jest taki projekt, gdzie mamy wyraźny podział na lidera i akompaniatora lub w drugą stronę. To jest nasz wspólny projekt.

M.T.: W tym projekcie gram na analogu basowym i fortepianie, a Radek gra na perkusji i śpiewa, także oboje wykonujemy niezłe akrobacje.

Jak Panowie się poznaliście? Jak doszło do założenia duetu?
R.B.: Pochodzimy oboje z Łodzi, znamy się od dawna, ale nasza współpraca zaczęła się od płyty Joanny Kondrat „Karma”. Tam razem jeździliśmy na koncerty i wtedy na trasie właśnie okazało się, że podrzucaliśmy sobie różne pomysły muzyczne, płyty, które nam się podobają i tak się okazało, że te nasze światy muzyczne się zbiegają.

M.T.: Spotkaliśmy się u Radka, żeby się pouczyć na perkusji, żeby Radek mi parę rzeczy podpowiedział, ale i tak wróciliśmy do swoich instrumentów i okazało się, że bardzo fajnie nam się razem muzykuje. Jakieś 3 lata temu, bo ten proces był długi, graliśmy sobie dla przyjemności. Na początku nie było słów, potem pojawił się tekst. Pojawił się analog basowy, który kupiłem specjalnie do tego projektu i w pewnym momencie rozpoczęliśmy próby. Odsłuchując nagrane próby, stwierdziliśmy, że to ciekawie brzmi i padł pomysł, aby to nagrać. Zrobiliśmy Crowdfunding, chcieliśmy być niezależni, żeby wytwórnia nam nie narzucała niczego, że to jest nieradiowe i tak dalej.

R.B.: Chodziło o wydawcę. Mieliśmy kilka spotkań i oczywiście zawsze przy okazji takich spotkań pojawiają się różne rozważania na temat, co jest radiowe, a co nie. Wyszliśmy z założenia, że ma być naturalnie, po prostu utwory mają trwać tyle, ile czujemy. Zresztą płyta też była nagrywana na setkę, na taśmę magnetofonu Studer, więc mamy piękne, analogowe, ciepłe brzmienie. Nawet niedawno wydaliśmy płytę winylową.

I to jest, Waszym uchem, zupełnie inne brzmienie niż wtedy, kiedy byście się nagrywali na ścieżki komputera?
R.B.: Tak, to jest inne brzmienie. Już na etapie nagrywania, kiedy odsłuchiwaliśmy, to słyszeliśmy, że te instrumenty inaczej brzmią. Maciek grał na prawdziwym fortepianie, ja specjalnie miałem nastrojoną niskoanalogowo perkusję. I to w połączeniu ze starą techniką dało niesamowite efekty.

No i mamy fantastyczne brzmienie, ale są to w gruncie rzeczy po prostu piosenki.
M.T.: Tak. Takie było założenie, że jak już robimy płytę, to właśnie punktem wyjścia będą piosenki. I tutaj na koncertach można zauważyć, jak bardzo się one zmieniają. Ta energia, taka jazzowa, której na płycie za bardzo nie ma, na koncertach jest ogromna.

R.B.: Ktoś nawet powiedział nam podczas koncertu, że podoba mu się to, że pomimo tego, że to są fragmenty improwizowane, to jest duża melodyjność. Improwizacje Maćka też są w takim specyficznym języku - gdzieś pomiędzy muzyką klasyczną a jazzem. To wszystko wydaje nam się, że tworzy po prostu bardzo atrakcyjną i niespotykaną całość.

O czym są Wasze piosenki? Czy są to Wasze historie?
R.B.: To są nasze historie. Płyta „Lunatycy” to jest taka nasza podróż, która spaja różne wątki (...). Czasy są tak intensywne i szybkie, że działamy trochę właśnie jak lunatycy na autopilocie. Niektóre piosenki opowiadają po prostu o różnych aspektach miłości. Specjalnie użyłem słowa „aspekty”, bo są to dla mnie osobiste piosenki, tak jak strata kogoś bliskiego. Czasami są to z życia wzięte motywy, jak na przykład piosenka „Nieobecny”, która jest o mnie , bo zdarzają mi się momenty tzw. Stand By, gdzie jestem nieobecny.

Wasze życie to jest taki tort artystyczny - w jednej części gracie w swoich zespołach, potem spotykacie się w duecie. Do tego piszecie muzykę chociażby dla Baja Pomorskiego. Czyli to jest taki dopełnienie, bez którego pewnie byście nie potrafili żyć?
R.B.: Każdy muzyk, każdy artysta na początku drogi próbuje różnych ścieżek i później z tej mozaiki wychodzi. Czasami pojawiają dwa, może trzy główne nurty, a czasami jest to jeden artystyczny projekt. To jest też odświeżające, to daje fajną odskocznię i pozwala zobaczyć rzeczy właśnie z innej perspektywy, z dystansu. Moja artystyczna droga w tym momencie sprowadza się do tego, że jestem zaangażowany w naszym duecie i oczywiście też wielką przyjemność sprawia mi tworzenie muzyki. Mamy także wątek dydaktyczny.

M.T.: Akademia Muzyczna w Łodzi Wydział Jazzu. Waśnie przesunąłem termin oddania doktoratu o 3 miesiące ze względu na tę trasę i płytę. Tak dużo się dzieje, ciężko to pogodzić bo to są takie dylematy... Z jednej strony, doktorat, no i prestiż, a z drugiej strony - koncerty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!