Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Fordonie: jezioro damy tutaj, a blok niech sobie stoi w zieleni - komentuje Jarosław Reszka

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Leśny plac zabaw przy ulicy Szlakowej. Te drzewa prawdopodobnie nie są zagrożone
Leśny plac zabaw przy ulicy Szlakowej. Te drzewa prawdopodobnie nie są zagrożone Dariusz Bloch
Dopóki harwestery i buldożery nie wjadą pomiędzy drzewa w Fordonie, plan jest tylko planem. Można go zmienić w dowolnym czasie, nawet jeśli wcześniej dwukrotnie przeszedł konsultacje społeczne. I do tej zmiany nie potrzeba „wiecznego” dyrektora z filmu Barei.

Zobacz wideo: Odkrywamy Bydgoszcz. Bartodzieje kiedyś i dziś:

od 16 lat

Uszczypliwe powiedzonko na temat statystyki głosi: „Kiedy wychodzisz ze swoim psem na spacer, to średnio macie po trzy nogi”. Sądzę, że z takiego ujęcia sprawy nie byłby zadowolony ani pies, ani jego pan czy pani. Podobnie jak Fordoński Ruch Oporu nie jest kontent z wyjaśnień Anny Rembowicz-Dziekciowskiej, szefowej Miejskiej Pracowni Urbanistycznej w Bydgoszczy, która na konferencji prasowej, omawiając nowe „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta”, powiedziała, że dla terenów mieszkaniowych wskaźnik powierzchni zieleni ustalono na poziomie aż 40 procent.

Średnio 40 procent zieleni na terenach mieszkaniowych to rzeczywiście dużo. Ale, jak w tym powiedzonku o panu i psie na spacerze, nie wszystkich ta statystka uspokoi. Fordoński Ruch Oporu i społecznicy z proekologicznego stowarzyszenia MODrzew między innymi bronią przed drwalami blisko siedmiu hektarów lasu, który ostał się w Nowym Fordonie pomiędzy ulicami Fordońską, Kaliskiego, Bydgoskich Olimpijczyków i przecinającymi ów las ulicami Andersa i Szlakową.

Szefowa Miejskiej Pracowni Urbanistycznej odpowiada obrońcom fordońskich sosen, że w planach rozwoju miasta trzeba rekomendować takie rozwiązania, które będą sprawiedliwe społecznie, a więc które nie sprawią, że jedni mieszkańcy będą mieszkać w bloku otoczonym parkiem, podczas gdy inni nie będą mieli żadnego dostępu do terenów zielonych.

Święta prawda. Jak jednak ma to wyglądać w praktyce, w odniesieniu do omawianych siedmiu hektarów lasu w Nowym Fordonie? „Projekt studium zakłada, iż tereny zieleni będą przesunięte bardziej na północ i zachód i bardziej zbliżone do zabudowy usytuowanej przy ulicy Bydgoskich Olimpijczyków” – tak streszcza reporter „Expressu” odpowiedź dyrektorki MPU, dopisując na końcu: „uspokaja Anna Rembowicz-Dziekciowska”.

Nie wiem, jak zareagowali na to aktywiści z Fordońskiego Ruchu Oporu i MODrzewia, lecz mnie to tłumaczenie nie uspokoiło ani trochę. Co bowiem oznacza sformułowanie „tereny zieleni będą przesunięte bardziej na północ i zachód”? Brzmi to niczym racjonalizatorski pomysł Jerzego Dobrowolskiego, „wiecznego” dyrektora w komedii Barei „Poszukiwany, poszukiwana”. Tenże, stojąc nad makietą planowanego osiedla, bierze do ręki elementy symbolizujące jezioro i wieżowiec, przestawia je i z satysfakcją wyjaśnia: „Jezioro damy tutaj, a ten [wieżowiec – J.R.] niech sobie stoi w zieleni”.

Przesunięcie w tym punkcie Nowego Fordonu terenów zielonych nie oznacza nic innego, jak wycięcie kilkudziesięcioletnich drzew i posadzenie młodnika trochę dalej. A zatem operację, która może się udać za jakieś trzydzieści lat. Wtedy dopiero pacjent (czyli fordoński las) znajdzie się w kondycji porównywalnej do obecnej. Pięćdziesięcioletni dziś statystyczny (ale mam nadzieję, że wciąż dwunożny) mieszkaniec okolicznego osiedla, słysząc takie tłumaczenia, może tylko smętnie westchnąć: „Czy ja tego dożyję?”

Z drugiej strony, zdaję sobie sprawę, że siedem hektarów lasu w pobliżu ulicy Fordońskiej to bardzo atrakcyjny kąsek dla deweloperów. Ich naciski na urzędników są silne i miasto, także w interesie mieszkańców, nie może tych głosów lekceważyć. Ze starcia miasta z ruchami mieszkańców i stowarzyszeniami proekologicznymi z jednej strony, a biznesmenami z drugiej strony powinien więc wyłonić się złoty środek. I nie mam tu na myśli połaci żółtego piasku, która pozostała po wykarczowaniu sosen. Dopóki harwestery i buldożery nie wjadą pomiędzy drzewa w Fordonie, plan jest tylko planem. Można go zmienić w dowolnym czasie, nawet jeśli wcześniej dwukrotnie przeszedł konsultacje społeczne. I do tej zmiany nie potrzeba „wiecznego” dyrektora z filmu Barei.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo