Zawitałem w to miejsce w pandemiczną sobotę, kiedy nie mogliśmy jeszcze liczyć na uciechy restauracyjnych i kawiarnianych stołów. Mimo to ludzi było istne mrowie. Przez most nad Młynówką ledwie można było się przecisnąć.
Nie oburza mnie zatem i nie dziwi decyzja władz miasta o zamknięciu dla samochodów całej Wyspy Młyńskiej, łącznie z parkingiem obok młynów Rothera. Ile tam mogło zmieścić się aut? Może dwadzieścia, może trzydzieści. W każdym razie niezbyt duża liczba. Nie skomplikuje to życia tym, którzy wybierają się na wyspę na weekendowy spacer.
Zobacz także: Wyspa Młyńska tylko dla pieszych i rowerzystów - koniec parkowania
A co z gośćmi specjalnymi, słono płacącymi za imprezę w pomieszczeniach zabytkowego młyna? To można rozwiązać jakimś specjalnym rozporządzeniem, na podobieństwo przepisów dla samochodów młodych par, biorących ślub w bydgoskiej katedrze. Pewnie też trzeba byłoby zrobić wyjątek dla samochodów dostawczych, obsługujących festyny i inne imprezy na wyspie.
I tyle. Nieprawdaż?
