To nie pomyłka. Na nią na pewno nie pozwoliłby sobie autor – absolwent historii, wieloletni dziennikarz pisujący na tematy historyczne i twórca 14 książek, z których większość – m.in. ta poświęcona dobrze znanemu na Pomorzu asowi przedwojennego wywiadu mjr. Henrykowi Żychoniowi - powstała pod patronatem Klio, muzy historii. W styczniu 1946 roku na terenach byłych Prus Wschodnich, przed rokiem zajętych przez Armię Czerwoną i dopiero z wolna, stopniowo przechodzącej w polskie ręce, doszło do krwawej awantury. Naprzeciw siebie stanęli z jednej strony kwaterujący w Ostródzie czerwonoarmiści, a z drugiej polskie, względnie połączone siły Służby Ochrony Kolei, Wojska Polskiego i Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego.
O co poszło? Szumnie można by odpowiedzieć, że o honor. Wiadomo, że Rosjanie, a raczej ludzie radzieccy, zachowywali się na podbitych przez nich terytoriach niczym panowie i zbójnicy zarazem. Nierzadko gwałcili, czasem mordowali, a na pewno i na co dzień obrażali miejscową ludność, kradli i zajmowali się nielegalnym handlem. Nie inaczej było w Ostródzie.
15 stycznia doszło do kumulacji złych zdarzeń, w wyniku których śmierć ponieśli po polskiej stronie sokista i żołnierz, a w odwecie po sowieckiej stronie pięciu sołdatów. Trzech z nich najprawdopodobniej nie poległo w boju, tylko po krótkim zatrzymaniu zostało rozstrzelanych.
Historia, trzeba przyznać, oryginalna, lecz można się zastanawiać, czy sama w sobie jest wystarczającym tematem na książkę. Takie rozterki musiał też przeżywać Andrzej Brzeziecki. Ostatecznie zdecydował się przedstawić te wydarzenia w konwencji spaghetti westernu, z przymrużeniem oka. Wyjść należałoby od spostrzeżenia, że niemal wszyscy uczestnicy „Bitwy Czterech Armii”, jak określa to autor, byli tego zimnego wieczora bardziej lub mniej pijani. Druga istotna uwaga: braki kadrowe w służbach mundurowych w Polsce zaraz po wojnie były ogromne. W związku z tym do służby przyjmowano i broń wydawano także ludziom, którzy tej broni nosi nie powinni. Swoje piętno na ludzkich charakterach odcisnęła też długa wojna.
Brzeziecki sumiennie prześledził rozwój wydarzeń krytycznego dnia w Ostródzie, późniejsze śledztwo i proces oskarżonych o zabójstwa żołnierz „braterskiej armii”. Wyszedł z tego dość udany obrazek socjologiczny. Mnie jednak do końca lektury nurtowało pytanie: czy autor pozwoliłby sobie na żartobliwą narrację o wydarzeniach zakończonych śmiercią siedmiorga ludzi, gdyby wśród ofiar znaleźli się na przykład żołnierze wyklęci?
Andrzej Brzeziecki, Ostróda’46. Jak Polacy Sowietów gromili, Wyd. Znak Horyzont, Kraków 2023.
