https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mazurski spaghetti western [recenzja książki Andrzeja Brzezieckiego]

Jarosław Reszka
O co poszło? Szumnie można by odpowiedzieć, że o honor...
O co poszło? Szumnie można by odpowiedzieć, że o honor...
Archiwa Instytutu Pamięci Narodowej różnym celom służyły, ale najrzadziej chyba, jeśli w ogóle, celom satyrycznym. Lukę tę postanowił wypełnić Andrzej Brzeziecki, pisząc na podstawie dokumentacji w zbiorach IPN książkę pod tytułem „Ostróda’46. Jak Polacy Sowietów gromili”.

To nie pomyłka. Na nią na pewno nie pozwoliłby sobie autor – absolwent historii, wieloletni dziennikarz pisujący na tematy historyczne i twórca 14 książek, z których większość – m.in. ta poświęcona dobrze znanemu na Pomorzu asowi przedwojennego wywiadu mjr. Henrykowi Żychoniowi - powstała pod patronatem Klio, muzy historii. W styczniu 1946 roku na terenach byłych Prus Wschodnich, przed rokiem zajętych przez Armię Czerwoną i dopiero z wolna, stopniowo przechodzącej w polskie ręce, doszło do krwawej awantury. Naprzeciw siebie stanęli z jednej strony kwaterujący w Ostródzie czerwonoarmiści, a z drugiej polskie, względnie połączone siły Służby Ochrony Kolei, Wojska Polskiego i Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego.

O co poszło? Szumnie można by odpowiedzieć, że o honor. Wiadomo, że Rosjanie, a raczej ludzie radzieccy, zachowywali się na podbitych przez nich terytoriach niczym panowie i zbójnicy zarazem. Nierzadko gwałcili, czasem mordowali, a na pewno i na co dzień obrażali miejscową ludność, kradli i zajmowali się nielegalnym handlem. Nie inaczej było w Ostródzie.

15 stycznia doszło do kumulacji złych zdarzeń, w wyniku których śmierć ponieśli po polskiej stronie sokista i żołnierz, a w odwecie po sowieckiej stronie pięciu sołdatów. Trzech z nich najprawdopodobniej nie poległo w boju, tylko po krótkim zatrzymaniu zostało rozstrzelanych.

Historia, trzeba przyznać, oryginalna, lecz można się zastanawiać, czy sama w sobie jest wystarczającym tematem na książkę. Takie rozterki musiał też przeżywać Andrzej Brzeziecki. Ostatecznie zdecydował się przedstawić te wydarzenia w konwencji spaghetti westernu, z przymrużeniem oka. Wyjść należałoby od spostrzeżenia, że niemal wszyscy uczestnicy „Bitwy Czterech Armii”, jak określa to autor, byli tego zimnego wieczora bardziej lub mniej pijani. Druga istotna uwaga: braki kadrowe w służbach mundurowych w Polsce zaraz po wojnie były ogromne. W związku z tym do służby przyjmowano i broń wydawano także ludziom, którzy tej broni nosi nie powinni. Swoje piętno na ludzkich charakterach odcisnęła też długa wojna.

Brzeziecki sumiennie prześledził rozwój wydarzeń krytycznego dnia w Ostródzie, późniejsze śledztwo i proces oskarżonych o zabójstwa żołnierz „braterskiej armii”. Wyszedł z tego dość udany obrazek socjologiczny. Mnie jednak do końca lektury nurtowało pytanie: czy autor pozwoliłby sobie na żartobliwą narrację o wydarzeniach zakończonych śmiercią siedmiorga ludzi, gdyby wśród ofiar znaleźli się na przykład żołnierze wyklęci?

Andrzej Brzeziecki, Ostróda’46. Jak Polacy Sowietów gromili, Wyd. Znak Horyzont, Kraków 2023.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski