Zmumifikowane ciałko liczyć musi kilkadziesiąt lat, nowego właściciela domu i policję czeka zatem bardzo specyficzne śledztwo. Tym bardziej, że w całun zapakowano też dziwną, niewątpliwie znaczącą, figurkę przedstawiającą mezoamerykańskie bóstwo. Tym bardziej, że znalezisko z Villi Marina zdaje się uruchamiać ciąg niepokojących wydarzeń - w okolicy zaczynają się pojawiać ofiary, pozornie niezwiązanych ze sobą, zabójstw. Jakie relacje mogły na przykład łączyć nagle wzbogaconego, zastrzelonego rybaka, z zamożnym, wielkomiejskim lekarzem, który zostaje otruty?...
Śledztwo prowadzi ambitna, chorobliwie wręcz poukładana porucznik Valentina Retondo z Gwardii Cywilnej (w Hiszpanii istnieje swoisty układ służb policyjnych i porządkowych). Za wszelką cenę zależy jej na czasie - za „chwilę” będzie musiała oddać śledztwo bardziej doświadczonym i prestiżowym funkcjonariuszom z centrali. A tropów do uchwycenia jest mnóstwo. Z coraz większym zainteresowaniem i wdzięcznością Valentina zaczyna więc przyjmować nieformalne wsparcie dochodzenia przez Olivera, któremu też zależy na wyjaśnieniu rodzinnej, zawikłanej historii.
To też może Cię zainteresować
Plan teraźniejszy przeplatają w „Ukrytym porcie” rodzinne wspomnienia z lat wojny domowej, zapisane w formie kolejnych rozdziałów bardzo osobistego „Dziennika”. Dziennika, którego autor(ka) odwołuje się bezpośrednio do odbiorcy, zachęca do wyobrażania sobie kolorów, dźwięków, poddawaniu się atmosferze. A ta była bardzo gęsta, duszna, nie tylko z powodu grozy działań wojennych. Dla czytelnika jasne jest od początku, że dzieje przedstawianej w dzienniku ubogiej rodziny Fernandez, która z epoki Franco wyszła jeszcze mocniej poturbowana - również mentalnie - dopełnią się współcześnie w kryjącej zbrodnię Villi Marina... I przyniosą w finale wielki twist.
„Ukryty port”, który reklamowany jest jako wielomilionowy bestseller, ukazał się już kilka miesięcy temu. Wciąż jednak zbiera przychylne recenzje miłośników hiszpańskiej prozy sensacyjnej, doceniających zalety niespiesznej, wymagającej większego skupienia narracji, oparcie się o konteksty kulturowe i historyczne, silnie zakorzenione w hiszpańskich odrębnościach regionalnych, często nieczytelnych dla turystów, którzy widzą w tym kraju tylko słońce, plaże i sangrię. Komu przypadła do gustu baskijska „trylogia białego miasta” Evy Garcii Saenz de Urturi, polubi „Ukryty port” z Kantabrii. I to, że nie chodzi tu, bynajmniej, o budynek morskiej nawigacji.
Maria Oruńa, Ukryty port, Wyd. Mando, Kraków 2023.
