W kulturze wrze za sprawą listu, który Krzysztof Meisinger, wirtuoz gitary, do niedawna stały gościnny dyrygent Capelli Bydgostiensis, zamieścił w Internecie.
Publikowaliśmy jego obszerne fragmenty. To pożegnanie z melomanami po dziesięcioletniej współpracy z FP. Meisinger ma dość zamieszania wokół wyboru dyrektora instytucji, uważa, że polityczne rozgrywki nie są bez wpływu na bieżące funkcjonowanie FP i na repertuar.
Dyrektor Maciej Puto odniósł się wczoraj do treści tego listu: „Pan Meisinger nie jest i nigdy nie był pracownikiem filharmonii. (...) Nie miałem okazji osobiście poznać pana Meisingera. On sam zaś nie uprzedził mnie w żadnej formie o swej rezygnacji ze współpracy z Capellą Bydgostiensis.(...).
PRZECZYTAJ:lCzołowy dyrygent Filharmonii Pomorskiej złożył rezygnację. Powód? Konflikt z nowym dyrektorem
Każdy ma prawo podejmować decyzje dotyczące swojego życia osobistego zgodnie ze swoją wolą, wrażliwością czy interesem, jednak robienie z tego politycznej awantury jest niesmaczne i nie przystoi ludziom kultury, sztuki w szczególności.” - kończy się oświadczenie p.o. dyrektora FP.
Maciej Puto wyjaśnił, że Filharmonia Pomorska pracuje bez najmniejszych zakłóceń i że zgodnie z powierzonym mu zakresem uprawnień przygotowywany i realizowany jest plan repertuarowy na kolejne miesiące i jest on połączeniem także propozycji poprzedniej dyrektor FP Eleonory Harendarskiej.
Krzysztof Meisinger, tak jak inni artyści, składał swoje propozycje repertuarowe. Meisingier po przeczytaniu oświadczenia Macieja Puty odparł, że potwierdza ono jedynie słuszność podjętej przez niego decyzji: „Funkcja, którą sprawowałem była funkcją honorową - nie szedł za tym etat, dodatkowe wynagrodzenie czy przywileje.
Polegało to na firmowaniu orkiestry jak i instytucji Filharmonii swoim nazwiskiem i dawaniem tym samym gwarancji jej wysokiego poziomu artystycznego. (...) Jeżeli Pan Puto tego nie rozumie, zasłaniając się tym, że nie byłem nigdy pracownikiem tej instytucji, to jest to dla mnie policzek i próba systematyzacji - najpierw pieniądze, a potem honor”. Oba oświadczenia są dostępne na stronie „Expressu”.