W niedzielę uczestniczyłem we mszy w bydgoskiej bazylice pw. św. Wincentego a Paulo w towarzystwie sędziwej mamy mego nieżyjącego już przyjaciela. Po mszy zaoferowałem się, że popcham wózek, na którym porusza się starsza pani. Udało mi się uczynić to gracko tylko do linii schodów przed głównym wejściem do świątyni. Tam jedynym udogodnieniem dla wiernych mających kłopot z chodzeniem była metalowa poręcz. Na szczęście moja podopieczna może jeszcze parę kroków zrobić wsparta na kuli z jednej strony i silnym ramieniu z drugiej, bo nie wiem, jakbyśmy sobie poradzili z opuszczeniem kościoła.
Być może do bazyliki prowadzi jakieś boczne wejście dla wózkowiczów, ale o tym nie mieliśmy pojęcia ani ja, ani starsza pani, ani też otaczające nas rodzinne grono, składające się m.in. z osób, które często odwiedzają bazylikę. Gdyby zaś takie wejście z podjazdem rzeczywiście istniało, to nie od rzeczy byłoby poinformować o tym na tablicy przed głównymi schodami.
Inna sprawa, że bazylika przechodziła niedawno poważny remont, obejmujący potężną kopułę. We wnętrzu bazyliki kończą się też prace nad urządzeniem baru dla potrzebujących pompocy. Mam wrażenie, że przy tych wydatkach podjazd do głównego wejścia nie byłby ponad siły parafii. Jeśli zaś uznać, że taka dobudówka zepsułaby architektoniczny urok budowli, to niechby schody były nie murowane, lecz dostawiane i rozbieralne.
Dodam, że spacer z wózkiem od bazyliki w stronę centrum ulicą Markwarta to z powodu zaawansowanego rozkładu chodnika także udręka. Warto o tym pomyśleć, gdy ruszy przebudowa parku Witosa.
