Dwie duże i trudne wokalnie role napisane dla dzieci to jeden z powodów, dla których „Dokręcanie śruby” rzadko jest wystawiane, nie tylko w Polsce. Innym, pewnie jeszcze ważniejszym powodem, jest na poły erotyczna intryga, w którą te dzieci są na scenie uwikłane. Natalia Babińska, reżyserka spektaklu przygotowanego przez Operę na Zamku w Szczecinie (to pierwsza inscenizacja tego dzieła Brittena w Polsce), tak w jednym z wywiadów opisuje kłopoty z tym związane:
„Nie wtajemniczałam dzieci w trudny temat. Owijałam niewygodne sprawy sporą ilością bawełny. Myślę, że te zabiegi były zabawne dla dorosłych przedstawicieli obsady. Ale w toku produkcji wychodziło na jaw, że dzieci wiedzą więcej niż byśmy chcieli. (...) Najbardziej bałam się rodziców dzieci - że nikt nie zgodzi się, aby jego dziecko wystąpiło w takiej operze. A prawda okazała się zaskakująco odmienna” - wspomina reżyserka, która wcześniej pracowała w Bydgoszczy nad udaną inscenizacją „Halki”.
Dziś rodzice Mateusza Dąbrowskiego (operowy Miles) i Agaty Wasik (Flora) mogą sobie pogratulować odwagi. Sceny w udziałem ich pociech to duży atut przedstawienia - aż dziw, że w tak młodym wieku można mieć tak dobrze ukształtowane głosy. Szkoda, że Miles wkrótce pewnie przejdzie mutację... A oprócz dzieci bydgoski widz podziwiać może zatrudnionego w roli ducha ukraińskiego tenora Opery Nova Pavla Tolstoya. Jego Peter Quint, widmo zmarłego kamerdynera, to bodaj najlepsza rola w szczecińskiej inscenizacji. W tym kontekście trochę żal, że Tolstoy jest też trochę duchem w zespole bydgoskich śpiewaków - chyba za rzadko widujemy go w kluczowych rolach.
Zobacz również:
Wystawa BODY WORLDS Katowice BILETY + TERMINY Co fascynuje, ...
Twórca „Dokręcania śruby”, Benjamin Britten, uchodzi za najwybitniejszego brytyjskiego kompozytora operowego XX wieku. Ze względu na swe poglądy (pacyfizm) i orientację seksualną miał na Wyspach niełatwe życie. W 1937 r. na resztę życia związał się z wybitnym śpiewakiem Peterem Pearsem, dla którego pisał oryginalne role w swych operach - w tym właśnie Petera Quinta. Britten i Pears poznali sie w 1937 r., a do roku 1968 erotyczne relacje miedzy mężczyznami były w Wielkiej Brytanii traktowane jako przestępstwo. Strach i wyrzuty sumienia kompozytora przenikały do treści jego dzieł. „Dokręcanie śruby” opowiada o młodej i ambitnej guwernantce, która podejmuje pracę w wiktoriańskim domu na prowincji. Opiekuje sie tam dwojgiem dzieci, których jedyny opiekun nie życzy sobie być niepokojony wieściami o kłopotach wychowanków i ich opiekunki. Wkrótce okazuje się, że prawdziwą władzę nad ponurym domostwem sprawują dwa duchy. Jenna, poprzednia guwernantka, zawładnęła umysłem i ciałem Flory, podczas gdy Quint uzależnił od siebie małego Milesa.
Dom, pokazany za pomocą prostej, kręcącej się (wszak o dokręcanie śruby tu chodzi) scenografii od początku do końca tonął w mroku, co utrudniało delektowanie się sceniczna akcją. W ogóle pierwszy akt wypadł zbyt sennie, nawet jak na oniryczną konwencję spektaklu. Wynagrodził to akt drugi, znacznie ciekawszy - także muzycznie. Szkoda tylko, że dramatyczne zmagania guwernantki z siłami ciemności nie doprowadziły do bardziej efektownego finału. No i zanucić po spektaklu nie bardzo jest co.
Bydgoszcz - to samo miejsce dawniej i dziś [ZDJĘCIA]
Polub "Express" na Facebooku
W Niemczech zainstalowano sygnalizację drogową bez zielonego światła. Ma sprawić, że będzie bezpiecznie