Jest to o tyle zdumiewające, że przecież nie było tak, iż „Zachem” nie miał właścicieli i tzw. pozwolenia wodnoprawnego. To ostatnie to kwit wydawany przez instytucję nadzorującą, który pozwala firmie z branży ściekowej czy chemicznej po prostu działać. Odprowadzasz ścieki do rzeki - kwit musi być. Papier jest to o tyle ważny, że zawiera także istotny zapis - kończysz produkcję, to po sobie posprzątaj. To konieczność w praktyce nazywająca się funduszem likwidacyjnym. Takiego w przypadku „Zachemu” nikt nie stworzył - w to w sumie około 200 mln złotych. Dlaczego go nie ma? Tego pojąć nie mogę.
No więc teraz mamy - bijatykę na raporty, badania, przepychanki między prezydentem miasta a wojewodą. A czas płynie... A przepychanki są dlatego, że nikt do końca nie wie, ile usunięcie tych świństw z ziemi ma kosztować.
No i kto ma za to zapłacić, czyli - skąd wziąć kasę.
