Bo w jednym z ostatnich dokumentów, które między sobą wymieniały władze Bydgoszczy i szefostwo festiwalu, było oczekiwanie naszego miasta, by - w zamian za poważniejszą dotację - dostarczyć nam co najmniej jedną aktorską gwiazdę oscarową. Więc Marek Żydowicz postarał się o nie - dla Torunia. O Richarda Gere, Edwarda Nortona, Danny’ego DeVito. Dorzucił Quentina Tarantino i Petera Greeneway’a. A to dopiero początek listy...
Opadło nam wszystko z wrażenia
No, trudno, żeby nie... Dzięki temu, że większość z nich i tak będzie musiała wylądować prywatnymi jetami na bydgoskim lotnisku, chociaż się kawałkiem gwiazdorskiego nieba pocieszymy.
Niezmiennie też jednak nie wychodzimy ze swego rodzaju podziwu nad małostkowością dyrektora wielkiego festiwalu. Za pięć dwunasta przed TAKIM wydarzeniem ciągle bowiem znajdującego czas na pisanie licznych sms z recenzjami najdrobniejszej rzeczy, która się na temat festiwalu pojawia. Ustawiającego do pionu każdego, kto napisze za późno, za mało. Kto nie za bardzo doceni... Ja mam dla Marka Żydowicza ciągle wiele podziwu za skalę tego, co zrobił. Dla mnie ciągle to ktoś, dzięki komu w Bydgoszczy usłyszałam Kennetha Branagha recytującego Szekspira. Dzięki komu mogłam na pierwszej edycji festiwalu w Toruniu siedzieć obok Vittorio Storaro. Ale też już nieznośnie, coraz bardziej ktoś, kto jest dla swoich wielkich dokonań autodestrukcyjny - w ludzkim wymiarze...
Dyrektor Żydowicz drobiazgowo (i formalnie) dba o to, by w przekazach medialnych festiwal był tytułowany sponsorsko - jako Energa Camerimage. W Bydgoszczy też o tym nie zapominamy. Tyle, że w Expressie ostatnio użyliśmy tej nazwy w kontekście, w którym sponsor na pewno nie życzyłby sobie występować. Pisząc o hotelowej bójce z udziałem (wybitnego zresztą) gościa festiwalu Energa Camerimage. To smutne w sumie, że to wszystko,
co nam w Bydgoszczy po panu Żydowiczu zostało.
A listopadowej tradycji stanie się zadość. Dziś wieczorem zasiądę z wieloma innymi gośćmi na widowni Opery Novej. Nie usłyszę dźwięków z „Ostatniego Mohikanina” i gromkich oklasków publiczności zachwyconej tym, że znów zaczyna się święto światowego kina. Będę, będziemy za to gorąco oklaskiwać zespoły bydgoskiej opery, które przygotowały znakomite, jak słyszałam, wystawienie baletu „Coppelia” do muzyki Leo Delibesa. Będziemy podziwiać Artystów, celebrować sztukę. I dobre obyczaje.
