Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwierzenia przy muzyce. Krzysztof Ścierański - basista samouk [WYWIAD]

Magda Jasińska
Krzysztof Ścierański
Krzysztof Ścierański Adam Zakrzewski
Rozmowa z Krzysztofem Ścierańskim - guru polskich gitarzystów basowych. Artysta niedawno wydał swój kolejny autorski album „Night Lakes”, na którym gra nie tylko na basie, ale na gitarach wszelakich.

Skąd zamiłowanie do gitar wszelakich?

Rzeczywiście jestem gitarzystą wszelakim, ćwiczę i jestem fanem różnych gitar od wielu lat. W latach sześćdziesiątych zobaczyłem po raz pierwszy gitarę Fendera. Nawet jej dotykałem, miała jasne, czyste, nierockowe brzmienie. W tamtych czasach świat dzielił się na dwie grupy gitarzystów: tych, którzy grali na fenderach i na tych, którzy grali na gibsonach. Do tego świata teraz dołączyło wiele innych firm, które próbują dorównać tym dwóm mistrzom. Ja lubię telecastery fendera, instrument ma niecodzienny kształt, został nawet wystawiony jako eksponat w muzeum wzornictwa w Nowym Jorku. To jest wycięta gitara z bardzo grubego drewnianego klocka.

W którym momencie padło na gitarę basową?
To był przypadek. W latach sześćdziesiątych mój brat Paweł miał zespół, który nazywał się System. Grywał na potańcówkach, w krakowskich klubach. Znakomicie wykonywali kawałki Hendriksa, Led Zeppelin, to był zespół coverowy. W którymś momencie basista tej grupy postanowił na zawsze opuścić skład i ja dołączyłem do zespołu brata. Znałem te wszystkie kawałki, może nie partie basowe, ale nuty basowe były bardzo proste.

Czy pana doświadczenia gitarowe miały wpływ na to, jak Pan gra na basie?
Tak, zauważyłem, że moje doświadczenia, techniki, które poznałem ucząc się grać na gitarze, przeniosłem na bas.

I trzydzieści lat temu pokazał Pan, że można grając na basie być solistą.
To było na festiwalu Solo Duo Trio. Mój ówczesny manager Andrzej Kuba Florek zorganizował festiwal małej formy, to było opłacalne, bo występowały małe składy. Prawie wypchnął mnie na scenę, abym zagrał swoje kompozycje. Ja zawsze byłem niezwykle nieśmiały i żeby nie występować samotnie na estradzie, poprosiłem Andrzeja Ryszkę - perkusistę o wyjątkowym pulsie - o wspólny występ. Nie chciałem zanudzić publiczności tylko grając na basie. Zagraliśmy kilka utworów i to się spodobało. (...) Zawsze lubiłem melodie. Jestem wychowankiem radia, w dzieciństwie pamiętam, że słuchaliśmy orkiestry Mantovaniego i jej pięknych aranżacji. To właściwie do dzisiaj pozostało mi w pamięci, upodobanie do grania długich dźwięków. Potem pojawiły się nowinki techniczne, barwy syntetyczne, które imitują instrumenty smyczkowe. Ja zawsze chcę przywołać barwy dzieciństwa tej orkiestry Mantovaniego.

Zanim zaczął Pan grać solo, był już Pan bardzo znanym basistą, grającym w kultowych zespołach: Laboratorium, Air Condition i String Connection.
Zaraz, w 1976 roku zacząłem grać z Laboratorium, potem był zespół Zbyszka Namysłowskiego Air Condition - od Zbyszka nauczyłem się bardzo wiele. Trochę tak jakbym skończył tam studia muzyczne. Ale i współpraca z Laboratorium była wyjątkową przygodą. To nie był typowy zespół, nie musiałem grać tam tylko pochodów basowych. Potem String Connection i współpraca z genialnym Andrzejem Olejniczakiem, Januszem Skowronem i Krzesimirem Dębskim. Niesamowity czas, byliśmy młodzi i weseli, pamiętam, że kładliśmy się podczas koncertu na scenie - to była manifestacja wesołości i młodości.

Panu towarzyszy melodyczne traktowanie gitary basowej i puls południowej Afryki...
Pierwsze moje próby kompozytorskie to były utwory zbliżone do bossa novy. Tam mamy zniewalający rytm. Potem doszły rytmy afrykańskie i polirytmia.

Niedawno odkryłam, że jest Pan samoukiem muzycznym.
Samouk (śmiech)... szkoła muzyczna daje wielką wiedzę, pewnie wiele się nauczyłem od Zbyszka Namysłowskiego. Ten okres się skończył. U Zbyszka Namysłowskiego nie mogłem się rozwijać jako kompozytor, a zapragnąłem zostać na estradzie sobą. Może to ego...

Ma Pan rękę do przebojów - piosenek, a mimo to jest ich mało.
Napisałem bardzo mało piosenek. „Brzydcy”, „Ołów”, które śpiewa Grażyna Łobaszewska, na najnowszej płycie jest wersja tej piosenki z mojego jubileuszu 25-lecia. Tam też śpiewali Ewa Bem, Urszula Dudziak i Marek Bałata. Napisałem jeszcze piosenki dla Karoliny Glazer i Agnieszki Hekiert.
Jak smakuje kawa z solą? („Kawa z solą” to tytuł kompozycji na najnowszej płycie)
Okropnie, tragedia. Michał Kobojek - saksofonista kilka lat temu nagrywał swoją autorską płytę i mnie zaprosił. Podczas prób poprosiłem o kawę. Michał poszedł, aby mi ją przygotować i wsypał niechcący zamiast cukru - sól. Napój był nie do wypicia, ale dzięki temu mamy tytuł jednej z moich kompozycji.

Magdalena Jasińska zaprasza do wysłuchania audycji „Zwierzenia przy muzyce” w Polskim Radiu Pomorza i Kujaw w środę o godzinie 18.10.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!