Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"žModlitwa dziewicy" wysłuchana!

Redakcja
„Rozstrzał moich zainteresowań jest ogromny: polska muzyka ludowa, Chopin na różnych kontynentach, Tekla Bądarzewska, Anna Maria Jopek, dawne instrumenty, poezja. W ciągu 2 lat nagrałam dziesięć płyt - trzy autorskie, pozostałe we współpracy”.

„Rozstrzał moich zainteresowań jest ogromny: polska muzyka ludowa, Chopin na różnych kontynentach, Tekla Bądarzewska, Anna Maria Jopek, dawne instrumenty, poezja. W ciągu 2 lat nagrałam dziesięć płyt - trzy autorskie, pozostałe we współpracy”.

<!** Image 2 align=none alt="Image 196571" sub="Maria Pomianowska - instrumentalistka, wokalistka - i Bartomiej Pałyga - śpiew alikwotowy i gardłowy. Razem ze swoją grupą para występuje na Bydgoskim Festiwalu Muzycznym - wczoraj w Bydgoszczy, dziś w Toruniu. FOT. Archiwum Artystki">

Rozmowa z MARIĄ POMIANOWSKĄ m.in. o rekonstrukcji zapomnianych instrumentów i o zapomnianej polskiej kompozytorce, którą kochał cały świat, z wyjątkiem rodaków...

Próbuję wyobrazić sobie, jak się gra na kilkudziesięciostrunowym indyjskim sarangi. Nie jest to pewnie łatwa sztuka, a Pani ją opanowała...

Sarangi to chyba najtrudniejszy instrument z mojej licznej kolekcji. Od kilkuset lat na tym instrumencie gra się niezmiennie, tzw. techniką paznokciową. Jestem pierwszą osobą w Polsce, która nauczyła się gry na sarangi, a w Europie pierwszą grającą na nim kobietą.

Gdzie się można tego nauczyć?

W mojej klasie fideli kolanowych w Akademii Muzycznej w Krakowie, na wydziale instrumentalnym. Ja zaś poznawałam ten instrument pod okiem wielkich mistrzów muzyki indyjskiej, Pandita Rama Narayana i Ustada Sabri Khana, w Delhi i Bombaju. Sarangi trzyma się w pozycji pionowej. Zamiast naciskać struny od góry opuszkami palców lewej ręki, odpycha się je płytką paznokcia w bok. W ten sposób, skracając struny, wydobywa się różnej wysokości dźwięki. Tak samo gra się także na suce biłgorajskiej, suce mieleckiej, fideli płockiej.

Suka biłgorajska była zapomnianym, starym polskim instrumentem. Pani się nim zainteresowała, zrekonstruowała technikę gry, odtworzyła repertuar, a nawet uczyniła ten instrument przedmiotem studiów wyższych...

To zbieg wielu okoliczności. Był 1992 r., a ja, po zakończeniu studiów muzycznych w klasie wiolonczeli, prowadziłam ożywioną działalność jako instrumentalistka, grająca na różnych fidelach kolanowych, pochodzących z egzotycznych krajów świata. Rok później organizowałam koncert „Magia smyczka”. Zaprosiłam do udziału w nim młodych ludzi, zafascynowanych muzyką pozaeuropejską, głównie azjatycką. Dzień przed koncertem pękła mi podstawka w mongolskim morin - churze (instrument zbudowany z drewnianego pudła oraz dwóch strun, z główką w kształcie głowy konia, struny wykonane są z włosów z końskiego ogona - przyp. red.). Polecono mi wtedy doskonałego warszawskiego lutnika, Andrzeja Kuczkowskiego, który, jak się okazało, razem z Ewą Dahlig zrekonstruował na potrzeby muzealne sukę biłgorajską. Lutnik bardzo się ucieszył, widząc moją kolekcję dawnych instrumentów: „Na to czekaliśmy!” - powiedział. Szybko podjęliśmy współpracę, a ja zabrałam się za wertowanie historycznych źródeł, za odkrywanie ustnie przekazywanej tradycji gry na starych instrumentach.

Nie bez znaczenia w tej historii są Pani związki z kulturą Wschodu.

Z opowieści babci wiem, że moi bardzo dalecy przodkowie mieli jakieś związki z Azją. Może dlatego zawsze podobały mi się pełne melizmatów melodie z egzotycznych krajów. Moi rodzice i siostra byli bardzo zafascynowani kulturą Indii, więc i ja miałam z nią kontakt, a w młodości podróżowałam po Indiach, studiowałam muzykę indyjską i technikę gry na sarangi. Później pięć lat spędziłam w Japonii, występując w publicznych salach koncertowych, na arystokratycznych dworach (także dla i z cesarzową Japonii - przyp red.) oraz w niewielkich rybackich wioskach, zawsze spotykając się z ciepłym przyjęciem, a nawet ze łzami wzruszenia. Tam właśnie narodziła się wizja nagrywania rdzennej azjatyckiej muzyki z utworami Fryderyka Chopina, wykonywanymi na etnicznych instrumentach. Wstępem do przedsięwzięcia pod nazwą „Chopin na 5 kontynentach” było nagranie w Japonii płyty pt. „Suita Jedwabnego Szlaku”. Muzykę z tego wydawnictwa wczoraj wykonywałam w Bydgoszczy, a dziś przedstawię w Toruniu.

Z Japonią związana jest też historia pewnej utalentowanej Polki. Mam na myśli Teklę Bądarzewską.

To kolejny zbieg okoliczności. Gdy mieszkałam w Kraju Kwitnącej Wiśni, często jeździłam szybkimi kolejami. Moją uwagę zwróciła śliczna melodyjka, odtwarzana na stacji w Tokio. Przez lata nie wiedziałam, że słucham polskiej kompozytorki! Zainteresowałam się nie tylko jej twórczością, ale i życiem w niełatwych, szczególnie dla kobiet, czasach - w XIX wieku. Wychowywała w średnio zamożnym domu troje dzieci. Trwały zabory, okresowo szalały epidemie cholery, trudno było o dostęp do edukacji. Tekla zmarła w wieku 32 lat.

Osiągnęła, mimo wszystko, niebywały sukces.

Zasłynęła utworem „Modlitwa dziewicy”, który przez niemieckiego recenzenta został ośmieszony i nazwany kiczem. Polscy muzykolodzy zaczęli powtarzać te krzywdzącą Bądarzewską opinię, choć nie znali innych jej utworów. Tymczasem muzyka Tekli dotarła na wszystkie kontynenty. „Modlitwa dziewicy” sprzedała się w ponad milionowym nakładzie! Powstał światowy hit! Na farmach amerykańskich podczas wojny secesyjnej Bądarzewska była jedną z trzech najczęściej słuchanych kompozytorek. W „Modlitwie” zakochali się też Japończycy i ta miłość trwa do dziś. Dzieci japońskie, a większość z nich gra na fortepianie od małego, „Modlitwy dziewicy” uczą się obowiązkowo.

A Polacy?

Zapomnieli. Poza niezłomną badaczką życia Tekli, Beatą Michalec.Niemcy, Austriacy nigdy nie zaniedbaliby takiej klasy artysty. I my, i oni mamy swoich najważniejszych kompozytorów, ale Niemcy i Austriacy nie lekceważą ludzi, którzy są solą ziemi. Tekla Bądarzewska tworzyła muzykę lekką, ale musiało w niej być coś przyciągającego, skoro Czechow wspomniał o „Modlitwie” w „Trzech siostrach”, skoro w 1930 r. Kurt Weill wykorzystał tę kompozycję w operze „Rozkwit i upadek miasta Mahagonny”. Wzięłam sobie za punkt honoru, żeby muzykę fortepianową naszej artystki opracować na smyczki, orkiestrę, na instrumenty etniczne. Mam także przygotowane wersje na zespół fideli kolanowych. Starałam się jednak, by moje opracowania były w miarę wierne, nie chcąc narzucać swojej wizji. Płyta „Zapomniany dźwięk” ukazała się w tym roku. Nakład już się wyczerpał i w Polsce, i w Japonii. Ta muzyka jest ludziom potrzebna.

Podobnie, jak etno, folk, world music. Ma Pani dowód na to, przygotowując od ośmiu lat słynny warszawski festiwal „Skrzyżowanie kultur”.

Rzeczywiście, choć boom na tę muzykę jest u nas nieco spóźniony w porównaniu z resztą świata. Festiwalem interesuje się mnóstwo ludzi. Pod kasami biletowymi dochodziło nawet do bójek o wejściówki. Najważniejsze, że uczestnicy warsztatów, zainspirowani naszą ofertą, jadą w świat, szukają dla siebie mistrza, a później wracają do Polski i przekazują młodym ludziom radość muzykowania, improwizowania.

Czy nauczy tego szkoła muzyczna?

Trudno przestawić klasycznych muzyków na odbieranie muzyki Wschodu, jej tworzenie, wykonywanie. Przyzwyczajenie do słuchania fortepianowego, czyli do tzw. stroju temperowanego, bardzo ogranicza możliwości otwierania się na ćwierćtony i na mikrotony, obecne w muzyce azjatyckiej. Pewien znajomy muzyk powiedział mi kiedyś tak: „Maria, tak naprawdę ci Persowie strasznie fałszują na tych instrumentach”. Odpowiedziałam, że oni nie fałszują, lecz od kilku tysięcy lat grają ćwierćtony. Porażający jest nie tyle brak wiedzy na ten temat, co ignorancja. Uważa się, że to, co my, Europejczycy, wymyśliliśmy, jest najdoskonalsze. To nieprawda. Sama doświadczyłam sytuacji, gdy po latach zajmowania się jedynie muzyką indyjską lub arabską, musiałam się nagle przestawić na fortepian i bolały mnie uszy od słuchania arabskich utworów granych bez ćwierćtonów. Zwykle jest jeden bardzo ważny ćwierćton, wokół którego budowane jest napięcie. Ktoś, kto gra na fortepianie nie słyszy go, więc go nie gra albo w zamian gra inny dźwięk. To mi zaburza odbiór. Wykształceni muzycy często nie potrafią się przestawić się na słyszenie naturalne. No i w szkołach nie uczy się improwizacji melodycznej. Niestety, wymyślanie melodii, jakaś wariantywność, przekształcanie melodii na żywo jest prawie nieznaną sztuką. Jeśli ktoś to potrafi, i potrafi czytać nuty, jest dla mnie cennym współpracownikiem.

Ma Pani mnóstwo współpracowników na całym świecie.

W tym roku byłam w Libanie z polską poezją (m.in. Szymborska, Miłosz, Herbert), łączoną z muzyką arabską. Nie spotkałam się tam jednak tylko z muzykami tradycyjnymi. Ku mojemu zdziwieniu na lotnisku powitali mnie... heavymetalowcy, chłopcy z włosami do pasa, w skórzanych kurtkach. Byłam przerażona, a okazało się, że to fantastyczni, bardzo zdolni ludzie.

Mam wrażenie, że Pani pasji wystarczyłoby na pięć żyć...

Jak w grze komputerowej! To prawda. Stale jestem w ruchu. Na listopad mam zaplanowane poetyckie przedsięwzięcia w Pakistanie i w Tunezji. Rozstrzał moich zainteresowań jest ogromny: polska muzyka ludowa, Chopin na różnych kontynentach, Tekla Bądarzewska, Anna Maria Jopek, dawne instrumenty, poezja. W ciągu 2 lat nagrałam 10 płyt - trzy autorskie, pozostałe we współpracy. W 2010 r. zrobiłam doktorat, bo zależało mi na stworzeniu kierunku fidele kolanowe w Akademii Muzycznej w Krakowie. Udało się. Teraz życie każe mi robić habilitację, by powstał wydział muzyki ludowej i etnicznej.

Teczka osobowa

Maria Pomianowska

  • Jest gościem trwającego właśnie 50. Bydgoskiego Festiwalu Muzycznego.
  • Od 1984 r. prowadzi studia nad unikalnymi technikami gry na instrumentach Azji i Europy, podróżując w tym celu do Indii, Chin, Korei, Japonii i na Bliski Wschód.
  • W 1994 r. wspólnie z prof. Ewą Dahlig i lutnikiem Andrzejem Kuczkowskim zrekonstruowała staropolskie instrumenty smyczkowe: sukę biłgorajskią i fidel płocką.
  • Jej album „Chopin na 5 kontynentach” w 2010 roku osiągnął 5. pozycję na europejskiej liście światowej muzyki etnicznej i folkowej: „World Music Charts Europe”, konkurując z 866 wydawnictwami z całego świata.
  • W 2011 r. stworzyła z uczniami pierwszą na świecie orkiestrę fideli kolanowych „Arcus Poloniae”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!