Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W pracy nad spektaklami pociąga go niepowtarzalność. I tylko kurtyna smuci

Magdalena Jasińska
Sebastian Gonciarz podczas prób spektakli sylwestrowo-noworocznych w Operze Nova, które prowadził Maciej Stuhr
Sebastian Gonciarz podczas prób spektakli sylwestrowo-noworocznych w Operze Nova, które prowadził Maciej Stuhr Magdalena Jasińska
Sebastian Gonciarz - reżyser widowisk muzycznych m.in. musicalu „Król Swingu” czy ostatnich spektakli sylwestrowo-noworocznych w Operze Nova.

Liczyłeś, który to już Twój spektakl sylwestrowo-noworoczny w operze?
Chyba siódmy albo ósmy. Przyznam, że to taki rodzaj wypowiedzi artystycznej, w której nie można się nudzić. I to mnie pociąga. Nie ukrywam, że naczelnym walorem tych koncertów jest to, że nigdy nie powtórzyliśmy żadnej inscenizacji. Mogą się powtórzyć niektóre rekwizyty czy kostium, ale repertuar jest niepowtarzalny.

Jaki był miniony rok dla Ciebie? Na pewno bardzo pracowity. W Bydgoszczy mieliśmy okazję zobaczyć Twoje dzieło - mam na myśli Excentryków przeniesionych na scenę, czyli musical „Król swingu”.
To był łakomy kąsek, bo tu kolejność tworzenia była odwrotna - najpierw była książka, potem film, a dopiero na końcu był musical - spektakl teatralny jeden do jednego. Otrzymałem propozycję stworzenia tego przedstawienia z dostępem do filmu, to znaczy mogłem wykorzystać w spektaklu jego fragmenty. Maciej Kraszewski, który jest autorem adaptacji i pisał teksty, genialnie to wykorzystał. Tu trzeba wyjaśnić, jak to w ogóle się odbywało. Korzystaliśmy z aktorów, którzy grali na scenie i jednocześnie w filmie, i z aktorów jedynie filmowych, m.in. Anny Dymnej. Doszło więc do paradoksalnej sytuacji, że nie znam osobiście Anny Dymnej, a jestem reżyserem spektaklu, w którym Anna Dymna zagrała...

Jak długo pracowałeś nad tym spektaklem?
Od pomysłu zajęło mi trochę czasu ścięcie filmu, czyli wyjęcie tych kawałków, które bierzemy z filmu, a które gramy na scenie. To może trwało półtora miesiąca.

Nie miałeś obaw, że to będzie porównywane do filmu?
Jasne, to jest pierwsza rzecz, która mi przyszła do głowy. Jednak tu było o tyle łatwiej, że to wszystko się odbywało dość szybko po premierze filmu. To nie była jeszcze legenda kinowa, tak jak byśmy teraz zabierali się za, np., „Vabank”. Nie mocowaliśmy się z pomnikiem, więc o tyle było łatwiej. Dla mnie to ważne, żeby z tamtych, PRL-owskich czasów wyciągnąć tych esbeków i dopisałem przez to dwie postaci.

Bardzo sprytnie przygotowaliście ten spektakl - świetnie to się ogląda. Co było głównym impulsem do stworzenia przedstawienia?
Nie ukrywam, że jak usłyszałem płytę, to pomyślałem, że to amerykańska ścieżka dźwiękowa. Tu wielka zasługa Wiesia Pieregorólki, który przygotował całą ścieżkę i muzyków, których zaprosił. Jak się okazuje, Polacy chcą słuchać takiej muzyki, ludzie odebrali to bardzo dobrze. Muzyka na żywo grana przez pełnowymiarowy big-band na scenie to wielki walor.

Nad czym teraz pracujesz?
Dużo czasu pochłania nam teraz w Teatrze Roma przygotowanie nowego musicalu, którego premiera odbędzie się w październiku. To spektakl „Piloci” z reżyserem Wojtkiem Kępczyńskim. Akcja rozgrywa się w czasie II wojny światowej, z dużym uwypukleniem miłości między pilotem a dziewczyną, która na krótko przed wybuchem wojny się z nim zaręcza. To historia czwórki pilotów, którzy zaciągnęli się do RAF-u, walczyli, a potem zostali kiepsko potraktowani przez Brytyjczyków. To nie będzie historia Dywizjonu 303. To w ogóle nie będzie oparte na faktach, to opowieść wymyślona. Muzykę tworzą bracia Lubowiczowie: Jakub i Dawid. To utalentowani młodzi kompozytorzy, którzy również współpracują z Operą Nova przy aranżacjach do koncertów sylwestrowo-noworocznych.

Czujesz się osobą spełnioną artystycznie?
Gdybym to przyznał to jutro mógłbym spakować walizki, bo nie można się najeść na zapas.

A nie ciągnie Cię, żeby wskoczyć na scenę?
Bardzo mnie ciągnie, ale wiem, że skoro kiedyś zszedłem ze sceny, to już nie ma powrotu. Można oczywiście wejść na scenę na chwilę, tylko dla żartu, ale na dłużej nie.

Czy Ty cały czas czujesz tremę przed premierą?
Zawsze jest trema. Jeśli pytasz o koncerty sylwestrowo-noworoczne to też. Trochę jest mi tu trudniej pracować, bo w spektaklach teatralnych mamy cykl prób z widzami. Patrzymy na ich reakcję i mamy szansę się do tego odnieść. Możemy jeszcze coś zmienić - dopisać, tutaj nie mam takiej możliwości. Ale muszę jeszcze się do czegoś przyznać. Jak się kończy cykl przygotowań i kurtyna pójdzie w dół, to się czuję strasznie samotny, niepotrzebny. Tego nie lubię w swojej pracy, bo to jest już ten moment, kiedy tylko mogę swoje dzieło obejrzeć.

Magdalena Jasińska zaprasza do wysłuchania „Zwierzeń przy muzyce” na antenie Radia PiK w środę o godz. 18.10

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!