Pociąg ze stacji Włocławek do Piły przez... nie odjedzie! - tak zaczyna się koncert wieńczący rok 2024 i witający 2025 w Operze Nova. A skoro pociąg, dworzec to i PKP, czyli Porozumienie Konferansjerów Polskich w imieniu których via łącze video przemówił Artur Andrus, z naszą Operą wszak zaprzyjaźniony i mający doświadczenie w prowadzeniu sylwestrowo-noworocznych wieczorów. Tym razem postanowił jednak wziąć w obronę kolegów zapowiadaczy i ustalił, że skoro na scenie i w kanale orkiestry łącznie jest 160 artystów, to być nie może, że zapowiada ich tylko jeden konferansjer.
PKP podpisało z dyrektorem Opery Nova porozumienie: jeden gadacz na 20 występowaczy, co daje 8 prowadzących na wieczór!
Ot novum!
Jako drugi z plejady prezenterów wszedł na scenę Szymon Jachimek, czyli portier Andrzej; dobrze znany koncertowym bywalcom z czasów pandemii i edycji sylwestrowo- noworocznej już po jej zakończeniu.
Otóż portier Andrzej miał ostatnio trochę czasu, w ubiegłym roku zastąpił go wszak Inżynier, więc wyruszył w świat, a że podróże kształcą - postanowił podzielić się nowo nabytą wiedzą. I czynił to już do końca wieczoru zmieniając tylko swą postać i opowieść... tym samym wypełniając co do joty treść porozumienia PKP-ON.
Czegóż to on nie przeżył, czego nie widział i nie doświadczył! Długo by pisać, ale żeby nie zdradzać wszystkiego tym, który być może są jeszcze przed wizytą w gmachu przy Focha w Bydgoszczy, zdradzę tylko, że miał sposobność odwiedzić Czad (czad to dopiero on zrobił na scenie), ale i Nowy Jork (a skoro Ameryka, to jazz o tym jak Janosik z portierem ratowali świat przed Jarosławem, a przeszkadzał im w tym Donald - słuchając ułożonego a vista standardu synkopowego widownia spłakała się ze śmiechu) czy Paryż, gdzie na schodach Montmartre’u oddał się sztuce tworzenia rymów głoszących wyższość miasta nad Brdą nad Miastem Świateł.
Choć taki gospodarz programu to skarb, to jednak, by podróż muzyczna trwać mogła, musiał ustąpić miejsca artystom chóru i baletu oraz solistom, którzy kolejny raz zaprezentowali swój kunszt w rolach zdecydowanie odbiegających od ich codziennych zadań operowych.
Dla Sebastiana Gonciarza, reżysera, praca przy tym widowisku to nie pierwszyzna i przyznaje, że najbardziej lubi... zmieniać „wspaniałych artystów w postaci, którymi być może nigdy nie mogliby być w mającym swoje zasady teatrze operowym”. A że przez te kilkanaście lat dobrze ich poznał, potrafi nawet upartych przekonać do zmiany emploi.
Wszystko zaczyna się co roku od spotkania Wielkiej Czwórki: dyrektora (Maciej Figas, tym razem także za pulpitem dyrygenckim, reżysera (wspominany Sebastian Gonciarz, który także przyłożył rękę do fantastycznych świateł), scenarzysty (portier Andrzej, czyli Szymon Jachimek) oraz scenografa (wyobraźnia Mariusza Napierały nie zna ograniczeń). A że czas gonił, bo raptem 16 listopada zespół wystawił oszołamiającą premierę „Orfeusza i Eurydyki”, pracy było mnóstwo, ale i radości po kokardkę. Uśmiech towarzyszył krawcowym, szalejącym z brokatem i szyfonem, przerabiającym wykorzystane już kostiumy z innych przedstawień czy panom od budowy sceny.
Podczas siedmiu koncertów w pięć wieczorów występują gościnnie Małgorzata Chruściel i Karol Drozd, a także artyści Opery Nova: Marta Ustyniak-Babińska, Darina Gapicz, Iryna Haich, Nazarii Kachala, Julia Pruszak-Kowalewska, Sławomir Kowalewski, Magdalena Polkowska, Szymon Rona, Katarzyna Nowak-Stańczyk, Dorota Sobczak, Jakub Zarębski, Janusz Żak. Chór, balet i orkiestra ON.
Wieczór wieńczy finał na rewiowych schodach, fontanny sztucznych ogni i serpentyn oraz gromkie „Do Siego Roku!” czego i ja wraz z całą redakcją Państwu życzę.
PS. Uszczypliwości regionalnych także nie zabrakło.
