Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raczka armata w kwiatach [RELACJA ZE SPOTKANIA W BOHEMIE]

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Tomasz Raczek jako gość Magdy Jethon w restauracji bydgoskiego hotelu „Bohema"
Tomasz Raczek jako gość Magdy Jethon w restauracji bydgoskiego hotelu „Bohema"
Zaczynał jako krytyk teatralny. Błyskawicznie jednak zraził do siebie aktorów i reżyserów. Uciekł przed nimi... na ocean. Wrócił jako recenzent filmowy.

Podczas niedzielnego talk-show z cyklu „Artyści w Bohemie” Tomasz Raczek scharakteryzował siebie, przywołując słynne zdanie kompozytora Roberta Schumanna o muzyce Chopina; „Armaty ukryte wśród kwiatów”. Armata Raczka może nie wyrzuca najcięższych pocisków, za to strzela celnie i nieustannie.
[break]

Głośno o marzeniach

- Mówi się, żeby nie mówić głośno o swych marzeniach, bo się zapeszy. To nieprawda. Z moich doświadczeń wynika, że przeciwnie, o marzeniach warto opowiadać różnym ludziom, do znudzenia. Nigdy bowiem nie wiadomo, kto może nam pomóc w spełnieniu tych marzeń - przekonywał Tomasz Raczek bydgoską publiczność.

A na dowód opowiedział anegdotę z dawnych lat. Od dziecka marzył o pływaniu po morzach. Jako warszawiak z dziada pradziada nie miał jednak wśród ludzi morza żadnych znajomości. Nie zraził się tym. Będąc studentem Wydziału Wiedzy o Teatrze, wystosował oficjalne pisma do czterech polskich armatorów, by zatrudnili go na statku handlowym bądź rybackim jako kaowca, prowadzącego zajęcia wypełniające wolny czas marynarzy. Oferował trzy miesiące swych wakacji w zamian za wikt i miejsce na statku. Niestety, odpowiedzi nadeszły odmowne. Przedstawiciele armatorów zasłonili się przepisami, które wymagają od załoganta statku formalnego wykształcenia w tym kierunku.

Miłośnik morza przełknął gorzką pigułkę, ale nie przestał marzyć i... mówić o tym. Aż stał się cud. Pierwszym słynnym występem Tomasza Raczka było poprowadzenie razem z Grażyną Torbicką festiwalu piosenki w Sopocie w 1986 r. Był to pomysł reżysera Jerzego Gruzy, który uznał, że młodzi dziennikarze w roli konferansjerów będą ciekawsi i bardziej uniwersalni niż zawodowi zapowiadacze albo aktorzy. Dzięki temu Raczek trafił na salony, także morskie. Podczas bankietu na pokładzie „Daru Pomorza” jak zwykle opowiedział o swym marzeniu i czarnej polewce, jaką dostał od armatorów. Po bankiecie podszedł do niego nieznajomy mężczyzna. „Czy pan poważnie mówił o chęci pracy na morzu?” - zagaił.

Nieznajomy okazał się ważną figurą w Polskich Liniach Oceanicznych. Dzięki jego wstawiennictwu parę miesięcy później Tomasz Raczek wyruszył w rejs życia na pokładzie transatlantyku „Stefan Batory”. Zastąpił na nim etatowego oficera rozrywkowego, który musiał poddać się operacji. By zabawiać pasażerów m.in.... wyścigami konnymi po pokładzie, nie zawahał się zrezygnować z pracy kierownika literackiego Zespołu Filmowego „Oko”.

Samotność krytyka

Armaty ukryte wśród kwiatów nieraz rykoszetem raziły samego kanoniera. Tomasz Raczek zdobywał ostrogi dziennikarskie jako recenzent teatralny, jeszcze jako student pierwszego czy drugiego roku. Uczciwość przy tym zajęciu mogła kosztować go dyplom. W jednym z tekstów skrytykował bowiem swego profesora, Jana Świderskiego. Rzecz w tym, że Jan Świderski wielkim aktorem był, lecz niestety nie komicznym. Wytknął mu to szczyl Raczek w recenzji ‚Ślubów panieńskich”, które Świderski wyreżyserował i w których zagrał dużą rolę. Gdy dumny aktor dowiedział się, że buty uszył mu skromny student, postanowił go zniszczyć. Najpierw na uczelnianym korytarzu stanął przed surowym krytykiem i z aktorską emfazą „splunął” na niego, wydając z siebie gromnie „Tfu!”. Następnie zaczął odwiedzać ważne gabinety z żądaniem, by student Raczek został relegowany z uczelni. Gdy odmówili mu kolejno dziekan, Jerzy Koenig, i rektor, Tadeusz Łomnicki, Jan Świderski pofatygował się do samego ministra kultury. Na szczęście dla studenta nic nie wskórał.

Była to jednak dobra nauczka. Już w dorosłym, zawodowym życiu Tomasz Raczek szybko przekonał się, że uczciwy krytyk musi zachowywać dystans, nie bratać się z teatralny światkiem, bo to utrudnia obiektywną ocenę. Kiedy już zdążył poobrażać większość swych dobrych znajomych z teatrów, doszedł do wniosku, że to zajęcie nie dla niego. Przerzucił się na film.

Seans jako terapia

Od 13 lat Tomasz Raczek jest właścicielem Instytutu Wydawniczego Latarnik. Wydaje głównie tytuły związane z filmem. Spotyka się także z miłośnikami kina. Jednak nie jako prelegent, lecz prowadzący dyskusje po seansach.

Od kilku lat medytuje według buddyjskiej techniki vipassana. Jego medytacje nie mają jednakże religijnej otoczki. Interesuje go podróż do swego wnętrza i dzięki temu zresetowanie mózgu przeciążonego nadmiarem informacji. Zdaniem Raczka, również dyskusje o filmie mogą być drogą do duchowego oczyszczenia. Podczas spotkań z kinomanami zauważył, że ludzi dziś bardzo łatwo zachęcić do otwartej i szczerej wymiany poglądów. A podczas omawiania filmu często też obnażamy własne lęki, tęsknoty, fobie i urazy. Łatwiej o tym mówić, gdy punktem odniesienia staję się nie sam mówiący, lecz fikcyjna postać bohatera filmu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!