Aby mogła powstać najnowsza książka Krzysztofa Pyzi, autor musiał namówić do zwierzeń stewardesy. Samograj - można powiedzieć. Pod dwoma jednakże warunkami. Po pierwsze, że znajdzie się osoby, które w cefałce mają nie tylko loty czarterowe z polskim urlopowiczami do Warny czy Hurghady. Po drugie, że skłoni się rozmówczynie do szczerości.
Pierwszy warunek udało się spełnić. Po nitce do kłębka. Pierwszą z rozmówczyń Krzysztofa Pyzi jest anonimowa „weteranka” tego zawodu, która latała w uniformie stewardesy jeszcze w czasach PRL. Autor przedstawia ją jako dobrą znajomą. Zawód stewardesy w tamtych czasach stwarzał szansę nie tylko na egzotyczne podróże. Dzięki niemu można się też było odkuć finansowo dzięki kontrabandzie. Czytelnik zdziwi się, jak wiele różnego towaru, zakupionego przez pilotów i stewardesy, można było „zamelinować” na pokładzie. Specjalnie z tym nie trzeba się było kryć przed celnikami - ręka rękę myła.
Znajoma „weteranka” wprowadziła Pyzię do hermetycznego, elitarnego światka współczesnych stewardes. Najpierw spotkał się z całą ich grupą na plotkarskiej kolacji przy dobrym winie. Potem z wybranymi osobami umawiał się na indywidualne rozmowy - najczęściej w odcinkach, bo łapał bohaterki w przerwach między rejsami.
A co do szczerości indagowanych stewardes? Trudno jednoznacznie powiedzieć. Fakt, autorowi udało się skłonić do rozmów polskie gwiazdy tej profesji. Jak Marta Bil, m.in. latająca kiedyś w arabskich liniach lotniczych i wybrana do zespołu reprezentacyjnego jednego z najbardziej znanych przewoźników z tego zakątka świata. Zadanie najprawdopodobniej ułatwił mu fakt, że Marta Bil zrezygnowała już z latania dla arabskich linii i teraz prowadzi szkołę dla kandydatek na stewardesy. Rozmowa z pisarzem była więc dla Marty Bil okazją do darmowej reklamy swego biznesu.
Dużo lepiej wypadła rozmowa z inną gwiazdą - Dorotą Parczewską, która jest stewardesą w prywatnej flocie rodziny królewskiej w Arabii Saudyjskiej. Tę rozmową rzeczywiście czyta się z rozdziawioną buzią. Po samolotach, na pokładzie których rzeczywiście są złote klamki, buszują członkowie domu panującego, objadający się… śmieciowym żarciem z popularnych sieci. Ponoć szczególnym uznaniem wśród rodziny królewskiej cieszą się cheesburgery. Członkowie familii podjadają je, gapiąc się na pokładzie w gigantyczne telewizory, w drodze do USA lub na europejską riwierę, gdzie najchętniej spędzają czas poza ramadanem. Nic dziwnego, że większość z ich wysokości ma nadwagę.
Krzysztof Pyzia, Cała prawda o lataniu, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2021.
