Postanowiłem sprawdzić, czy wraz z wegetacyjnym przyspieszeniem w przyrodzie wcześniej z zimowe snu zbudził się rekreacyjny biznes. Polem badań uczyniłem dwa wprawdzie niestrzeżone, ale bardzo popularne kąpieliska na południe od Bydgoszczy: Piecki i Chmielniki nad jeziorem Jezuickim.
Pierwszy raz podjechałem tam u progu długiej, dla części Polaków ponadtygodniowej laby, czyli w sobotę, 27 kwietnia, po południu. W Pieckach, przy 19 stopniach Celsjusza w słońcu, były pustki. Dużo więcej ludzi kręciło się tam po plaży zimą, gdy w Pieckach królowały morsy. Żadnego baru w przyczepie na kółkach jeszcze nad jezioro nie doholowano. W barze „Przystań” na terenie wyremontowanego byłego ośrodka wczasowego PKP napojami raczyły się dwie pary emerytów, zapewne działkowców z Prądocina.
W Chmielnikach pejzaż był jeszcze spokojniejszy. Nikogo w ośrodku, nic nie było otwarte. O aktywności jego załogi świadczyły jedynie worki pełne śmieci, ustawione wzdłuż drogi dojazdowej.
Powróciłem w te same miejsca o tej samej godzinie we wtorek. Wyraźnie zmieniła się tylko temperatura. Termometr wskazywał 28 stopni. W Pieckach nadal hulał głównie wiatr. Parę osób na prywatnej plaży przy ośrodku mogło się tylko cieszyć z tego, że plaża na razie jest darmowa. W Chmielnikach te same worki ze śmieciami tkwiły w szpalerze przy drodze dojazdowej. Wjazd na parking, przez który wchodzi się na plażę, był zamknięty na cztery spusty. Widząc moje nieudane próby sforsowania furtki, niewiasta z sąsiedztwa plażowego biznesu podsumowała smętnie: - Może za nowego wójta coś się tu zmieni...
A ja podsumuję moje obserwacje tak: działka za miastem nadal na sens. Nawet w ramach ROD.
