Tego dnia zabrałem nad jezioro psa, żeby zwierzę też miało trochę przyjemności z lata i wyhasało się w wodzie. Z tego też powodu, po pierwsze, pojechałem nie rowerem, tylko samochodem. Po drugie, nie usiadłem od razu na plaży, tylko przespacerowałem z psiakiem spory kawałek brzegiem, żeby znaleźć miejsce, w którym pies w wodzie nie będzie łapał groźnych spojrzeń mam maluchów, zaniepokojonych tym, że czworonóg pluszcze się obok ich pociech.
Mnie natomiast na samym początku wyprawy zmroził widok panów palących papierosy przy samochodach zaparkowanych w suchym jak pieprz lesie. Żeby chociaż niedopałki gasili w samochodowych popielniczkach. Ale gdzie tam! Pety wrzucali pod but i stopą zagrzebywali w piachu.
Serii kolejnych przykrych widoków doświadczyłem podczas marszu brzegiem. Pamiętam, jak przed wakacjami Lasy Państwowe, do których należy teren nad jeziorem, obiecywały, że będą go regularnie sprzątać. I rzeczywiście, na początku lata miałem wrażenie, że nad Jezuickim jest czyściej niż poprzedniego lata. Teraz jednak czar prysł.
Jedynym dobrze utrzymanym miejscem w Pieckach przez cały sezon pozostaje prywatna, płatna plaża przy dawnym ośrodku wczasowym kolejarzy. Fakt, w ciągu ostatnich paru lat bilet wstępu na nią dla osób w wieku powyżej 12 lat zdrożał z 5 do 10 złotych. Dzięki temu jednak gość płatnej plaży nie musi spędzać czasu wśród odpadków, często wysypujących się z prawdopodobnie rozprutych nocą przez dzikie zwierzęta plastikowych worków. A kontenerów, które umożliwiałyby lepsze posprzątanie po sobie, też blisko wody nie widać.
