Na „Hiacynta” – ważny polski film, który premierę ma w Netfliksie - czekałem z utęsknieniem. I dlatego, że kocham kino noir, i dlatego, że „Hiacyntowi” towarzyszyła legenda filmu, który poprzez mroki PRL sporo mówi o Polsce tu i teraz, i dlatego, że zmajstrował go pan Piotr Domalewski, którego „Cicha noc” wbiła mnie kiedyś w fotelik. I jak? I czuję radość sporą, bo obejrzałem film smacznie wielowarstwowy, a do tego świetnie zagrany i nakręcony. Ale w fotelik wbity się jednak nie czuję.
Tak więc przenosimy się do Warszawy lat 80-tych. To wtedy władza ludowa zafundowała ludowi akcję „Hiacynt” – masowego rejestrowania i upokarzania przede wszystkim gejów, którym tysiącami zakładano teczki, a potem często ich szantażowano. Policyjne duo dostaje sprawę zamordowanego geja. Śledztwo ma doprowadzić do niczego, ale młody policjant – syn esbeckiego notabla – nie chce odpuścić. Przenika w środowisko LGBT i dalej prowadzi śledztwo.
No a nas wciąga wielowarstwowość „Hiacynta”. Bo to i opowieść w skali makro, o powodach i konsekwencjach szczucia i wykluczania, i w skali mikro, o człowieku prostym w świecie, w którym rządzi strach i skrajny konformizm. Bo dostajemy balladę o mężczyźnie wpędzonym w permanentną niepewność co do swojej wartości w pracy, pozycji w rodzinie, ale też co do własnej seksualności. Mamy historyczną opowieść o czarnej godzinie tęczowego środowiska, podszytą aluzjami do Polski roku 2021, i mamy kryminał noir, w którym zanurzamy się nie tylko w zbrodni, ale też wszechobecnej beznadziei.
Co więc na plus? Czysty, klarowny, ale nie nachalny przekaz, doprawiony mrocznym klimatem, oddającym dramat ludzi, którzy po prostu chcą być szczęśliwi, a zderzają się z cynizmem władzy. Mądrze zresztą połamano tu stereotyp geja – w „Hiacyncie” to głównie szarzy ludzie, próbujący wtopić się w szary świat, wolni i kolorowi tylko w głębokiej konspirze. Do tego jeszcze scenograficzne perełki, no i kapitalni aktorzy – od głównej roli pana Ziętka, po rewelacyjną drugoplanową kreację pana Schuchardta. A minusy? Niedosyt wielu postaci i wielu historii, które przemykają nam przez ekran, a które chcielibyśmy poodkrywać. No i sama kryminalna intryga, która w drugiej części grzęźnie, bo film zmienia się w raczej w dramat zmiksowany z moralitetem… No a skoro zaczęliśmy od myśli złotej, to w filmie też jest ich sporo. Ta, że „Polacy nie mogą znieść, gdy inni Polacy są szczęśliwi”, ma szansę przeżyć sam film.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?