Mój rozmówca znał te terminy i dlatego do mnie zatelefonował. - Niech pan sprawdzi, co się na Stawowej dzieje. Przechodzę tą ulicą codziennie. Przedwczoraj na miejscu robót wylewano asfalt, wczoraj skuwano ten asfalt, a dziś ciężarówkami wywożą jego resztki – opowiadał Czytelnik. - Koniec robót zapowiadano na sobotę. Jak nic, nie zdążą… - zawyrokował.
Wygląda na to, że zdążyli. Ba, nawet przed terminem! „7 marca sfinalizowano prace na ul. Stawowej-Lotników, których zakończenie planowano na 9 marca” - pochwaliły się w piątek wodociągi. A ja, gratulując inwestorowi i wykonawcy wygranego wyścigu z czasem, zastanawiam się, czy aby na pewno wszystkie prace kończone w tak obłędnym tempie wykonano zgodnie z regułami sztuki. Oby nie podzieliły losu PRL-owskich inwestycji na siłę kończonych przed 1 maja.
