Rondo Inowrocławskie to punkt na mojej drodze do pracy. Przez pierwsze tygodnie po tragedii odnosiłem wrażenie, że kierowcy poruszają się tam z większą ostrożnością. A może zwalniali dlatego, by przyjrzeć się feralnemu miejscu?
Potem wszystko, co wiąże się z ruchem na jezdni, wróciło do stanu rzeczy sprzed wypadku. Kierowcy, którzy skręcają z Jana Pawła II w Kujawską, odcinek aż do ronda Kujawskiego mogą pokonać bez zdejmowania nogi z gazu. Rondo Kujawskie tylko z nazwy jest rondem, a więc czymś okrągłym. Zielone światło zapala się na nim kilkanaście sekund po zapaleniu się zielonego na skrzyżowaniu Kujawskiej z Jana Pawła II. Jadąc w stronę śródmieścia, na rondzie nie trzeba pokonywać żadnego łuku. Nic więc nie zmusza do większej czujności za kółkiem.
Widzę więc tylko jeden sposób, by zapobiec kolejnemu nieszczęściu. Sygnalizatory świetlne należałoby tak zsynchronizować, by wymuszały chwilowe zatrzymanie się tych kierowców, którzy przed chwilą skręcili z Jana Pawła II. Owszem, spowolni to nieco ruch w tym miejscu, ale może komuś uratować życie.
