[break]
Równiutkie rzędy zaparkowanych jednośladów - na przełomie marca i kwietnia bydgoskie rowery aglomeracyjne cieszyły oko mieszkańców. Dziś coraz częściej słychać narzekania, że po niespełna trzech miesiącach pojazdy coraz mniej przypominają błyszczące farbą „nówki”.
Nerwy puściły?
Czwartkowy wieczór, stacja BRA przy Dworcu Głównym PKP w Budowie. Na siedem zaparkowanych rowerów dwa mają zbite tylne lampki, jeden jest bez kosza, na innych widać pierwsze plamy rdzy.
Obok stacji dokującej leży kolejny miejski jednoślad. Nawet nie jest przypięty do stacji linką, której operator zaleca używać w przypadku, kiedy wszystkie doki są zajęte.
- Pewnie ktoś nie wytrzymał nerwowo prób wpięcia w dok - rzuca w moim kierunku młody chłopak, widząc moje zainteresowanie. Dochodzę do tego samego wniosku. To problem sygnalizowany od pierwszego dnia działania systemu BRA. Urządzenie działa dość kapryśnie: czasem trzeba kilku prób, by wyjąć lub oddać rower. Mniej wprawnym użytkownikom zabiera to nawet więcej. Do dziś wpinanie i wypinanie rowerów ze stacji potrafi sprawić trudności, choć nie to jest głównym mankamentem zgłaszanym przez użytkowników.
Ogólnie słabo
Funkcjonowanie BRA od początku jest często recenzowane przez naszych Czytelników. Najczęściej zgłaszaną usterką jest „ogólny zły stan roweru”. Na czym to polega?
- Luźne siodełka, powyginane kosze, pozbijane oświetlenie - wymienia jednym tchem Katarzyna Pazdan, która z BRA korzysta od początku. - Rozumiem, że to nie obsługa jeździ tymi rowerami, ale serwis nie nadąża.
- Padliśmy ofiarą własnego sukcesu - tłumaczy Marcin Jeż z firmy BikeU. - W rekordowym maju mieliśmy kilkanaście tysięcy wypożyczeni dziennie, a Bydgoszcz stała się europejskim liderem w wykorzystywaniu miejskiego roweru. Przy tak intensywnym użyciu rowery się psują, a my robimy wszystko, by były zdolne do jazdy.