Nie został przegłosowany do wyborów i jestem przekonany, że teraz zmiany forsujące Bydgoszcz jako siedzibę Zarządu Dorzecza Wisły będą bardzo trudne. Pamiętam na początku deklaracje pani premier Ewy Kopacz, poprzedniej szefowej rządu. Uznałem wówczas, że po takiej zapowiedzi sprawa utworzenie ZDW będzie priorytetem. Nic takiego się nie stało. Co więcej, nagle okazało się, że rządowi PiS wystarczyły dwa tygodnie, żeby wprowadzić formalne - ale jednak - zmiany w zapisach ustawy, a od deklaracji rządu PO upłynęło półtora roku i praktycznych zmian nie wprowadzono żadnych. Osobiście już nie wierzę w powołanie zarządu w Bydgoszczy, a szkoda, bo byłyby to miejsca pracy dla kilkuset osób, a sama instytucja na pewno umocniłaby pozycję miasta na wielu płaszczyznach.
Osobną sprawą jest wydatkowanie z miejskiego budżetu olbrzymich pieniędzy na remont, modernizacje i praktyczną przebudowę obiektu przy ul. Baczyńskiego na Kapuściskach, które to prace miały dostosować ten budynek do nowej roli - właśnie siedziby Zarządu Dorzecza Wisły. Umowa dotyczyła zamiany budynku na teren przy ul. Rejewskiego - ale po zakończeniu remontu. Jeśli ZDW nie powstanie, otwarta pozostaje kwestia wyegzekwowania od skarbu państwa środków, które zostały wydane na remont.
PRZECZYTAJ:Bydgoszcz rzekami nie porządzi
