Zobacz wideo: Sztuczne płuca Bydgoszczy pociemniały
Rzecz niezrozumiała dla polskiego odbiorcy, szereguje tu werbalnie różne sytuacje: inaczej powie o sobie kobieta, inaczej mężczyzna, specyficznie powiem o sobie „ja” poufała, różnie „ja” podkreślająca skromność czy dystans. Ta dodatkowa trudność dla tłumacza jest w oryginalne czytelnym, kulturowym sygnałem narracyjnym. Marukami poszedł w swojej prozie nawet dalej, używając nie tylko różnych zaimków, ale i różnych - w zależności od opisywanej sytuacji - sposobów ich zapisu.
Te językowe niuanse musi polskiemu czytelnikowi zastąpić wyobraźnia, niezbędna, pierwszoplanowa w interpretacji pisarstwa Japończyka. I tym razem obdarza nas już od „wejścia” swoim poczuciem humoru, zapowiadając treść zbioru mottem:
„Nie do wiary, prawda? Ale lepiej uwierz, Czytelniku, bo naprawdę tak było”.
Nie będziesz wiedział jednak, Czytelniku, co w ośmiu opowiadaniach o studenckich czasach, dawnych dziewczynach, pasjach pisarza - muzyce czy... baseballu - zdarzyło się naprawdę.
Idol Murakamiego, Charlie „Bird” Parker nie mógł nagrać płyty z bossa novami i nigdy taka „piracka” płyta nie mogła pojawić się w sklepie w Nowym Jorku, ale przecież coś się pisarzowi tam przydarzyło... Tak jak wiele niecodziennych, realno-nierealnych impulsów, które kreowały zdarzenia, wrzucały w nie bohatera, by mógł w sobie poszukać owego ja w różnych „osobach”. Ascetyczna w formie noc spędzona z dziewczyną z baru, w którym autor w czasie studiów dorabiał - kimś niemal bez imienia, bez urody, bez historii, ale kimś, po kim pozostał niezwykły tomik wierszy napisany w kunsztownej formie. Niezrozumiałe zaproszenie na koncert od dawnej koleżanki z lekcji fortepianu - bilecik do miejsca, w którym żadnej imprezy nie było, pojawił się za to niespodziewanie niezwykły staruszek...
To charakterystyczna cecha pisania Marukamiego. Na początku wszystkiego jest sytuacja, w której może znaleźć się każdy, pod każdą szerokością geograficzną, później realne zaczyna się mieszać z nierealnym i zaczynają się pojawiać kolejne pytania domagające się odpowiedzi. I dopiero wtedy trzeba się skupić na odrębności kulturowej, wziąć europejską poprawkę na ramy Dalekiego Wschodu i uświadomić sobie to, co japońskiemu czytelnikowi podpowie zawiła gramatyka - na ile różnych sposobów można wyrazić siebie. W prozie i (ciekawe rozwiązanie w opowiadaniach) w wierszu. Proste w swej genialności, atrakcyjne dla każdego czytelnika, także tego opisującego siebie prostym „ja”.
Haruki Murakami, Pierwsza osoba liczby pojedynczej, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, Warszawa 2020.
