Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma wolności bez chciwości

Redakcja
Korporacje w kinie pokazywane są zwykle mocno szyderczo, a do tego do bólu podobnie.

Jakiś nadęty guru na menadżerskim stołku sadzi motywacyjne farmazony, a mrówy robotnice zasuwają jak nienormalne. Głupole awansują, a ci niezależni muszą odejść. Wyzysk, durnota i zgrzytanie zębów. I tylko nie wiedzieć czemu te korporacje w realu kwitną.

Świat kapitalizmu późnego - szczególnie w wydaniu amerykańskim - to z kolei w kinie ostatnich lat horror, nawet jeśli oglądamy komedię. Galopująca chciwość i kompletny brak odpowiedzialności za bliźnich, świat, w którym zupełnie nie liczy się lojalność, rodzina, uczciwość czy jakiekolwiek inne wartości uznawane za anachronizm i stare ramoty. Za to Bogiem jest efektywność w wyciskaniu z ludu pracującego albo inwestującego pieniędzy. I można by na to patrzeć z lekko drwiącym uśmieszkiem, gdyby nie to, że te komediowe wizje w czasie ostatniego wielkiego kryzysu chciwych banków okazały się jakoś tak bardzo życiowe, że śmiać się odechciewa... Choć słyszałem ostatnio wypowiedź jakiegoś pana bankiera, który mówił, że wszystkiemu winni byli raczej chciwi klienci, którzy zmusili biedne banki do tego, żeby spełniały ich niecne sny o bogactwie. A w takiej sytuacji, to już w ogóle robi się ponuro.

„Szefowa” - kolejna komedia z wyjątkowo ostatnio popularną Melissą McCarthy - kręci się wokół tych tematów, satyra jest tu jednak nie dość, że rachityczna, to jeszcze bardzo przewidywalna. Wiadomo, kto będzie napiętnowany, a kto doceniony. Bo tak naprawdę oglądamy komedię, w której motyw satyry społecznej miesza się z klasyczną farsą o dobrych ludziach, którym w końcu robi się dobrze i o złych, którzy albo się zmieniają, albo dzieje im się źle. I gdyby nie to, że film naładowany jest wyjątkowo tłustymi dowcipasami, można by go spokojnie pokazywać w kanale dla rodzin z liczną dziatwą, którą trzeba przekonać, że nie należy poświęcać więzi międzyludzkich dla egoizmu i pomnażania dóbr. A rodzina najważniejszą jest, więc poświęcanie jej dla sukcesu to nonsens.

Tak więc oglądamy opowieść o bizneswoman z top klasy. Poznajemy ją u szczytu popularności - w wielkiej hali, w towarzystwie gwiazd pop, rozpala w maluczkich żądzę dorabiania się. Lud spija z jej ust każdy banał, który wygłasza, bo przecież stoją za nią dokonania - ona rzeczywiście się dorobiła, jest wolna dzięki własnym talentom i chciwości, może właściwie wszystko. Tyle że już po chwili pani bizneswoman zostaje aresztowana, a po krótkiej odsiadce, pozbawiona majątku, ląduje w klitce u byłej asystentki. No i musi zaczynać od nowa.

Oczywiście nie jest tak, że ani razu się na tej komedii nie roześmiałem. Dowcip bywa tu żenujący, ale bywa i niezły - niestety z solidną przewagą żenującego. A że jest wyjątkowo politycznie niepoprawny? Jest, tyle, że polityczna niepoprawność też musi mieć jakiś sens, a przede wszystkim smak. Bo inaczej robi się z niej tylko zwykła, prostacka wulgarność.CP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!