https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Czerwony kapitan" [RECENZJA + WIDEO]

Mariusz Załuski
Materiały promocyjne
Czesi o Polakach z reguły zdanie mają, delikatnie mówiąc, takie sobie.

Słowacy zresztą też. Ale bądźmy szczerzy - dla kochającego stereotypy Polaka-szaraka lud dawnej Czechosłowacji też nie wygląda za ciekawie. Śmiesznie mówią, śmiesznie się nazywają, i ciągle z tym piwkiem zamiast szabelki...

Tyle, że oczywiście łączy nas więcej, niż często chcemy przyznać. Jak choćby proces transformacji początków lat 90., w których toczy się akcja „Czerwonego kapitana” - dzikie czasy kapitalizmu wczesnego, kiedy w nowej rzeczywistości osiadali i byli opozycjoniści, i próbujący nie stracić kontroli nad zmianami dawni ubole, i dotykani boleśnie nowymi realiami zwykli ludzi. A do tego w tych czasach na jaw wyłaziło tyle ludzkiej niegodziwości i z drugiej strony wielkości, że aż trudno było to ogarnąć.

Materiały promocyjne

Tak mówiąc szczerze, to bałem się tego filmu. Bo czytałem bestseller Dominika Dana, za którym szaleje pół Słowacji i okolic, na podstawie którego „Czerwonego kapitana” nakręcono. Książka ma momentami urok i dowcip dobrych czeskich powieści, nieźle się rozkręca, ale potem wpada w takie fabularne bujdy, że cały urok i rozliczeniowy klimat tonie w przygodowych durnotach. I dobrze się stało, że twórcy filmu w swoim kryminale te durnoty wycieli, wyprostowali fabułę i skoncentrowali się - poza głównym śledztwa - na portrecie kraju, w którym niby ta rewolucja była aksamitna, ale tak naprawdę nie do końca.

I pewnie wyszedłby z tego całkiem udany film, gdyby jego twórcy zrobili krok, dwa dalej w klimat mroku, cynizmu i zła. A tak cała ta ponura opowieść zachowuje tę czesko-słowacką lekkość, która w tym przypadku kompletnie jej nie służy. No i skąd ten pomysł z dubbingiem? Polacy nie nawykli do dubbingowania, poza filmami dla dziatwy. Zamiast więc dodatkowej aury, którą daje język oryginału, mamy drewniane podkłady aktorów i wrażenie jakiegoś dziwacznego teatrzyku.

A przenosimy się na Słowację roku 1992. Dwaj byli milicjanci, którzy dopiero co stali się policjantami, dostają sprawę ofiary, znalezionej w rozkopanym grobie na starym cmentarzu. Mężczyzna był torturowany, a w czaszkę ma wbity gwóźdź. Śledztwo szybko zmierza w tę stronę, która wszystkim przeszkadza. I byłym ubolom, bo to zapewne oni stoją za zbrodnią z 1985 roku, i łamanym przez nich księżom czy biskupom, i kolegom naszych policmajstrów, którzy mają sporo za uszami.

W roli głównej występuje Maciej Stuhr - i zalicza całkiem udaną rolę. Twórcy filmu wykonali karkołomną robotę z planami filmowymi - nasz kawałek Europy w ciągu ostatniego ćwierćwiecza zmienił się tak, że trzeba się zdrowo nagimnastykować, żeby stworzyć scenerię początku lat 90... Jakoś się to udaje, też dzięki zdjęciom, utrzymanym w kolorystyce „kryminałów milicyjnych”. A czy rzeczywiście twórcom wyszły słowackie „Psy”? „Czerwony kapitan” na pewno nie ma tej mocy. Ale to też kompletnie inny film. Po prostu kryminał.CP

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski