Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[MINĄŁ TYDZIEŃ] Uliczki - zadania do zagadania

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Po nadzwyczajnej sesji Rady Miasta chyba nikt nie odczuwa satysfakcji. Nawet ludzie prezydenta.

To nie tak, że w mieście o rocznych dochodach rzędu półtora miliarda złotych nie można znaleźć 35 mln na utwardzanie gruntówek. I nie tak, że jeśli ktoś - jak prezydent Bruski - mieszka przy gruntowej ulicy od 30 lat, to może jeszcze kilka lat poczekać. Zgadzam się też, że warto maksymalnie wykorzystać unijne dotacje do roku 2020 na duże budowanie w mieście, bo potem nie wiadomo, co z unijnym finansowaniem będzie. Ba, nie wiadomo, co z samą Unią będzie.

Z tego samego powodu jednak nie ma żadnej pewności, że po 2020 r. w budżecie miasta łatwiej będzie znaleźć 35 milionów na drogi, którymi - jak przeciwnicy wydatków podnoszą - 99 procent bydgoszczan nigdy nie jechało i nie pojedzie. Po pierwsze, z tymi 99 procentami to, moim zdaniem, gruba przesada. Ulic gruntowych w Bydgoszczy jest, bagatela, 596, ich łączna długość wynosi ponad 170 km, a mieszka przy nich 8 procent obywateli miasta - a więc co dwunasty bydgoszczanin. Jeśli zaś przyjmiemy, że przeciętnego bydgoszczanina odwiedza przynajmniej dwoje znajomych lub krewnych, także mieszkańców tego miasta, to zainteresowany asfaltowaniem czy brukowaniem gruntówek jest co czwarty bydgoszczanin. Czy po tych obliczeniach nadal będziemy twierdzić, że zadowolenie tylu ludzi to gra nie warta świeczki?

Smętny pejzaż bydgoskich gruntówek. Jest ich, bagatela,  596
Smętny pejzaż bydgoskich gruntówek. Jest ich, bagatela, 596
Dariusz Bloch

Po drugie, mieszkańcy ulic gruntowych to ludzie stosunkowo najwięcej zasilający budżet miasta podatkiem od nieruchomości. Większość tych ulic otaczają przecież nie bloki, lecz jednorodzinne lub szeregowe domki. Nie mam domu w Bydgoszczy, lecz w jednej z podbydgoskich, wiejskich gmin. W ciągu dziesięcioletniego okresu zamieszkiwania na wsi to właśnie rosnący z roku na rok podatek od nieruchomości psuł mi, na szczęście tylko trochę, przyjemność obcowania z przyrodą. W tym okresie podatek ten gmina podniosła przeszło trzy razy. W zamian nie otrzymałem nic - ani ulicy, ani wodociągu, ani kanalizacji. Dlatego rozumiem rozgoryczenie mieszkańców domów przy gruntówkach w Bydgoszczy i domyślam się, że ich sytuacja jest podobna do mojej. Dokładają do budżetu coraz więcej, dużo więcej niż ludzie z bloków, w zamian otrzymując niewiele.

Domyślam się też, że zdesperowani mieszkańcy bydgoskich gruntówek gotowi są dawać jeszcze więcej, byle ich udręka się skończyła. I propozycja takiego rozwiązania padła podczas poniedziałkowej nadzwyczajnej sesji Rady Miasta, tylko nikt jej nie podchwycił. W swym wystąpieniu skarbnik miasta mówił m.in., że brakujące 35 mln na utwardzanie gruntówek (albo przynajmniej część tej kwoty) może przynieść podwyższenie podatku od nieruchomości.

Koszty tej operacji rozłożyłyby się dość sprawiedliwie. Właściciele mieszkań w blokach płacą niewielki podatek od nieruchomości, więc i podwyżka nie spowodowałaby dużej dziury w ich portfelach. Bardziej niezadowoleni byliby natomiast mieszkańcy tych domków jednorodzinnych, które stoją przy utwardzonych już ulicach. I obawiam się, że może to być główny powód, z którego radni i prezydent odrzucą to rozwiązanie. Władza pochodząca z wyboru zawsze boi się rozwiązań, które mogą zrazić wyborców. Tyle że gra na przeczekanie też się wyborcy nie spodoba. A swoją drogą, ciekawe, ilu bydgoszczan przyklasnęłoby podwyżce podatku w celu brukowania ulic.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!