Zobacz wideo: Duże zmiany w strefie płatnego parkowania w Bydgoszczy

24 lutego był w Fordonie minister edukacji i nauki. Ogłosił swoje poparcie dla starań o medycynę na politechnice. Niespełna trzy tygodnie później te same mury odwiedził minister zdrowia, drugi z najistotniejszych decydentów w tej kwestii, również podpisując się pod pomysłem medycyny na PBŚ.
Stosowny wniosek uczelnia deklaruje złożyć w III kwartale tego roku. Tym samym działania i starania, w innych przypadkach rozpisane na lata, tym razem mogą zakończyć się w kilka miesięcy. A rozpoczęcie kształcenia lekarzy zapowiedziano na rok akademicki 2024/2025.
Ba, minister Niedzielski w ubiegłą sobotę zapewnił już rektora politechniki o wsparciu finansowym dla konkretnej inwestycji: budowy prosektorium! Choć brzmi to niezbyt miło dla ucha i rozwiewa nadzieje, że dzięki Wydziałowi Lekarskiemu na PBŚ staniemy się nieśmiertelni, przyjmuję tę obietnicę jako dobry omen. Jeszcze lepszym dla mnie znakiem będą jednakże pierwsze nazwiska speców od medycyny z tytułem profesorskim przed nazwiskiem, których uda się namówić do poprowadzenia tych studiów na PBŚ.
Z wyżyn nauki zstąpmy na ziemię, a konkretnie na bydgoskie ulice. Warszawiak, kierowca firmy Mobilis, która w bydgoskiej komunikacji miejskiej przejęła linie po Irex-Transie, ciężko przeżył czterodniową delegację nad Brdę. Odreagował to zesłanie na profilu na Facebooku, pisząc m.in.: „Dziś ostatni dzień w Bydgoszczy. I bardzo się z tego powodu cieszę, bo jakbym tu miał zostać dłużej, tobym zwariował! Po tutejszej wizycie przestaję narzekać na warszawski ZTM! Tu jest taki bałagan, że głowa boli, a czasy przejazdu to już w ogóle jakiś d... układał! Wyobraźcie sobie, że ten inteligent nie wiem, jak sobie obliczył, że przejechanie odcinka 740 m przez centrum miasta plus obsługę przystanku można wykonać w MINUTĘ !!!!”
Fakt, warszawiacy, zarówno rodowici, jak i „słoiki”, to specyficzny, zadzierający nosa ludek. Generalnie jednak warto wsłuchiwać się w głosy tych, którzy stojąc z boku, wskazują słabe punkty naszych lokalnych rozwiązań. Zwłaszcza wtedy, gdy taki głos płynie nie od zaangażowanego w przedwyborczą rywalizację polityka, lecz bezpartyjnego fachowca. A za taką osobę można przecież uznać zawodowego kierowcę.
Nie doceniła tego głosu rzeczniczka prezydenta Bydgoszczy, poproszona przez nas o komentarz do facebookowego wpisu warszawiaka. „Pomijając fakt, że nie jest wskazany żaden konkretny odcinek, ani czas, w którym ma być pokonany - nie komentujemy wpisów tego typu” - odpisała.
Nie wiem, jak to rozumieć. Wypowiedź w mediach społecznościowych (w których chętnie promuje się wielu ratuszowych notabli), gdy jest krytyczna, to nie zasługuje na sprawdzenie i odpowiedź? A sprawdzić uwagę o minutowym czasie przejazdu w rozkładzie 740-metrowego odcinka pomiędzy dwoma przystankami w centrum wraz z wymianą pasażerów było przecież dość łatwo. Przystanków autobusowych w centrum nie jest wiele. Gdyby więc okazało się, że zarzut warszawiaka jest wyssany z palca, że nie ma w centrum takiego odcinka kursowania miejskich autobusów, to cały wpis kierowcy na Facebooku należałoby uznać za niewiarygodny.
Brak reakcji ze strony miasta zdaje się natomiast potwierdzać słuszność zarzutu. Jeśli tak jest w istocie, to niech chociaż w myśl przysłowia „Tisze jedziesz, dalsze budiesz” Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej bez rozgłosu poprawi ten rozkład jazdy, z którego kpi warszawski kierowca.