Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarek śpiewa Franka

Jarosław Hejenkowski
W czasach, kiedy stacje radiowe atakują nasze uszy popową łupanką, wielu z nas nachodzi tęsknota za spokojniejszą i ambitniejszą muzyką. Więc może posłuchajmy swingu? Pochodzący z Inowrocławia Jarosław Wist wydał właśnie ciekawą płytę „Swinging with Sinatra”.

W czasach, kiedy stacje radiowe atakują nasze uszy popową
łupanką, wielu z nas nachodzi tęsknota za spokojniejszą i ambitniejszą muzyką.
Więc może posłuchajmy swingu? Pochodzący z Inowrocławia Jarosław Wist wydał
właśnie ciekawą płytę „Swinging with Sinatra”.

<!** Image 2 align=middle alt="Image 206851" >- Już jako dzieciak słuchałeś innej, mniej popularnej
muzyki, czy to przyszło później?

- Jako dziecko słuchałem muzyki nie tyle mniej popularnej, a
mało dostępnej w Polsce. W latach 80., dzięki właściwym  osobom miałem dostęp do nagrań zza oceanu.
Słuchałem wówczas takich wykonawców jak James Brown, Paul Anki, czy Whitney
Houston, którą Polska poznała dopiero w momencie premiery filmu „The Bodyguard”
i utworu „I Will Always Love You”. Oczywiście wiedziałem kto  to jest Frank Sinatra, lecz miłość do swingu
zrodziła się w późniejszym okresie mojego życia.

- Miałeś jakichś, nazwijmy to, mniej ambitnych idoli? Zdaje
się, że w czasie twoich szkolnych czasów słuchano Kelly Family i tym podobnych
rzeczy.

- Nie słuchałem Kelly Family. Przypomniały mi się właśnie
lata, podczas których moja siostra była zagorzałą fanką Depeche Mode, a ja
razem z kolegami z podstawówki słuchaliśmy New Kids on the Block (śmiech).
Myślę, że każdy człowiek jest diamentem, który przez wiele lat musi poddać się szlifowaniu
przez otoczenie i wewnętrzne doświadczenie, by m.in. nabrać właściwego
charakteru i smaku, tak więc nasze gusta też muszą ulegać ewolucji.

<!** Image 3 align=middle alt="Image 206851" >- Pamiętasz swój pierwszy publiczny występ? Gdzie to było?

- Jako siedmiolatek, podczas rodzinnego wesela wszedłem na
scenę korzystając z nieuwagi muzyków, którzy poszli na krótką przerwę. Stojąc
przed mikrofonem i wydobywając dźwięki, usłyszałem nagle, że mój głos brzmi
potężnie. Poczułem, że muszę zaśpiewać, a że miałem wówczas ograniczony
repertuar, zaśpiewałem Hymn Polski. Wszyscy się wtedy zaśmiewali a ja byłem z
siebie bardzo dumny (śmiech).

- Czy wygranie „Szansy na sukces” było tą chwilą, w której
zdecydowałeś, że chcesz śpiewać zawodowo?

- Zawsze chciałem śpiewać profesjonalnie, ale po wygraniu
uwierzyłem, że mogę więcej, bo to jak śpiewałem podobało się bardzo ludziom z
branży muzycznej.

- Wydanie koncertu na płycie to odważne zagranie, bo jednak
w studiu można wiele poprawić.

- W studio można wszystko a na scenie pokazuje się to kim
się jest i jakie posiada się zdolności. Płyta „Swinging with Sinatra”, to
stuprocentowy zapis koncertu. Oczywiście, przed wydaniem płyty spierałem się ze
sobą bo jest tam kilka dźwięków, które może nie są perfekcyjne zaśpiewane.
Śpiewanie z big bandem to wielkie wyzwanie, wymagające dobrej techniki wokalnej
i ucha, mam nadzieje, ze mu jednak podołałem.

<!** reklama>- Czy piosenki Sinatry są łatwe do śpiewania?

- Utwory Franka, choć miłe dla ucha, przeznaczone są dla
wokalisty o szerokiej skali głosu. Jest tam wiele  interwałów i dźwięków, które czasem trzeba
śpiewać w bardzo szybkim tempie.

- W stacjach radiowych nie ma miejsca na takie piosenki, jak
twoje. Dominuje straszny chłam. Trudno się więc przebijać z taką muzyką?

- Nie wypowiadam się na temat innych gatunków muzycznych. Z
racji zamiłowania do specyficznych gatunków muzycznych zazwyczaj nie kieruje
się tym, co kreowane jest w rozgłośniach radiowych. Zauważam jednak wielkie
zapotrzebowanie na swing i często podczas wywiadów radiowych dowiaduję się o od
prowadzących o tęsknocie za żywą muzyką grywaną przez big bandy.

<!** Image 4 align=middle alt="Image 206851" >- Jak myślisz, to prawda z tym Sinatrą i końskim łbem w
łóżku producenta, co wykorzystano w „Ojcu chrzestnym”?

- Ta scena była chyba zbyt drastyczna jak na Franka,
natomiast jeśli idzie o jego związki z mafią, trudno wypowiedzieć się
jednoznacznie. W tamtych czasach zdarzało się, że ludzie kultury pozostawali w
bliższych relacjach ze światem przestępczym.

- Występowałeś na sopockim „Top trendy”. To prawda, że większość
gwiazd gra tam z playbacku?

- Być może ma to miejsce podczas Topów, ale nie jest to
możliwe przy koncercie Trendy, który ma na celu promocje nowych artystów rynku
polskiego.

- Uczyłeś się we Włoszech. Czy twoja znajomość tego języka
została jakoś wykorzystana na płycie lub pomaga w życiu?

- Na trzecim roku studiów italianistyki w Toruniu pojechałem
w ramach programu Erasmus  do Wenecji,
gdzie studiowałem językoznawstwo.  Mimo
nie zawsze usłanej różami drogi życiowej i kariery muzycznej,  uznaję tamten moment za jeden z
najciekawszych okresów i doświadczeń mojego życia. Miłość do Włoch zrodziła się
w 99 r. podczas wycieczki szkolnej po najpiękniejszych miastach półwyspu
Apenińskiego i tak się złożyło, że  do
dziś jej siła w znacznym stopniu kształtuje moją mentalność. Języka włoskiego
używam na co dzień i traktuję go jako drugi najważniejszy dla mnie kod
językowy, którym się posługuję w życiu. Uwielbiam śpiewać po włosku piękne
ballady z lat 50. i 60. i mam zamiar pokazać moje „Italiano” w niejednym projekcie
muzycznym, ale o tym niebawem.

- O czym pisałeś pracę magisterską?

- Tematyka pracy magisterskiej dotyczyła elementów
niewerbalnych mowy ludzkiej i skupiała się na analizie poszczególnych elementów
głosu takich jak m.in. tonacja, głośność, czy pauzy, dzięki którym człowiek
tworzy intonację i ujawnia odpowiednie dla przekazu własne emocje. Praca pt.
„La voce come risorsa persuasiva nella comunicazione politica Italiana” (Głos
jako środek perswazji w komunikacji polityków włoskich) opisuje komunikaty
niewerbalne wygłaszane podczas wystąpień najważniejszych polityków włoskich i
jest próbą opisu zdolności nadawcy do przekonywania swojego rozmówcy.

<!** Image 5 align=middle alt="Image 206851" >- Jesteś absolwentem inowrocławskiego ekonomika. Była
podczas ostatniej wizyty okazja odwiedzić stare szkolne kąty?

- Niestety nie mam zbyt dużo czasu na odwiedzanie wszystkich
osób, nie wspominając już o miejscach takich jak szkoła. Bardzo miłym momentem
podczas mojego ostatniego pobytu w Inowrocławiu było spotkanie z mieszkańcami
miasta w Saloniku Literacko-Artystycznym, na którym pojawił się ówczesny
dyrektor Ekonomika, z którym wspominaliśmy różne ciekawe historie z moich
czasów licealnych.

- Jako inowrocławianin mieszkający w Warszawie masz okazję
widzieć, jak zmienia się twoje rodzinne miasto. Jak wrażenia?

- Z jednej strony, zanim wyjechałem do Warszawy, wydawało mi
się że Inowrocław jest wielkim miastem, ale dopiero po opuszczeniu Kujaw
zrozumiałem, że się myliłem. Dziś Warszawa to miejsce wiecznej gonitwy i często
walki o przetrwanie, a Inowrocław to oaza spokoju, ostoi oraz rodzinnego
ciepła. Nie mam wielu okazji na spotykania z kolegami z podwórka. Wielu z nich
już dawno wyleciało do innych krajów. Jeśli chodzi o zmiany w wyglądzie miasta,
to za każdym razem swoim pobytem odkrywam miejsca, które teraz wyglądają
inaczej  np ślicznie odnowiony Teatr
Miejski czy starówkę. Miałem przyjemność udzielić wywiadu w przepięknie
odrestaurowanej kamienicy na ul. Kasztelańskiej, gdzie obecnie mieści się
Kujawskie Centrum Kultury oraz Muzeum Archeologiczne. O Solankach wspominać nie
trzeba, bo oczywiście jest to skarb naszego miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!