Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak zostałem antysemitą [Cały ten pop]

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Chwalenie się to sztuka trudna niebywale. I niebezpieczna, bo omsknąć się łatwo.

Chwalenie się to sztuka trudna niebywale. I niebezpieczna, bo omsknąć się łatwo. Dzień w dzień zresztą doświadczamy tego na facebookach różnorakich, kiedy fajni, wydawałoby się, ludzie bardzo chcą pochwalić się tym, jak są intelektualnie namiętni i tredny wyjątkowo. A wychodzi z tego tylko tyle, że wcale nie są tacy fajni, jak nam się kiedyś wydawało. Ale to pikuś, chwalenie się w skali makro, na poziomie narodowego lansu, to bowiem sztuka jeszcze trudniejsza.

Zaniepokoiła mnie więc z lekka idea polskiego lansu filmowego w świecie szerokim, choć niby powinienem się cieszyć, bo nie ma nic lepszego niż zmiana narodowej gęby poprzez kulturę pop. Jako zawodowy niedowiarek obawiam się jedynie, że projekt Polskiej Fundacji Narodowej - co to ma w szufladzie 100 mln rocznego budżetu - by promować Polskę poprzez filmy z Melem Gibsonem czy Clintem Eastwoodem, skończy się tak, jak projekt Gruzinów z „5 dniami wojny”.

Bo biedni Gruzini byli jeszcze bardziej zdesperowani niż my - zderzyli sie z machiną propagandową Rosji, która potrafi czynić cuda i wykorzystuje pożytecznych idiotów świata całego jak nikt. Odpowiedzią biednej Gruzji miał być drogi, gwiazdorski film, m.in. z Andym Garcią i Valem Kilmerem. Historia też wydawała się cudna - mały kraj chce wyrwać się macek Imperium Zła, Imperium kontratakuje, ale na pomoc ruszają prezydenci podobnych krajów i kraików. Normalnie „Władca pierścieni” i „Gwiezdne wojny” do kupy. Tyle, że wyszło żałosnie, bo biedni Gruizini za bardzo chcieli, przegięli z naiwną propagandą, i nawet urocze widoczki Kaukazu nie pomogły. Wyszedł gniot, a zadowoleni byli pewnie tylko pan Kilmer z panem Garcią, bo konta utyły im solidnie.

A może nam się jednak uda? W końcu gębę na świecie mamy, jaką mamy i każdy z wojażujących rodaków trzyma w zanadrzu opowiastki o tym, że dla tego świata szerokiego nie jesteśmy wcale tacy piękni, ambitni i przyjaźni, jak nam się wydaje. Sam kiedyś w Stanach spędziłem długą noc na rozmowach z rodziną miejscowych inteligentów, przekonujących mnie o nikczemności mojego antysemityzmu. Bo przecież to oczywista oczywistość, że antysemitą musiałem być, jak wszyscy Polacy, co to go z krwią matki wyssali. I choć aż mnie język bolał od tłumaczenia, że to dosyć wredny stereotyp, to efekt osiągnąłem mniej więcej taki, jak biedule Gruzini swoim filmem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jak zostałem antysemitą [Cały ten pop] - Nowości Dziennik Toruński