Społemowski biurowiec oczywiście nie miał nic wspólnego z secesją, a nawet, jako wytwór powojennego modernizmu, był jej surowym przeciwieństwem. Gdy dziś spoglądam z ulicy na dawne królestwo prezesa Piszczka, czuję do tego gmaszyska pewien sentyment. Wbrew niektórym krytykom, nie uważam, że jest szpetny i stanowi wrzód na historycznej zabudowie Gdańskiej. Zabudowa powstawała przez dziesiątki lat, w których wielokrotnie zmieniały się style w architekturze.
Dziś, jak sądzę, nikomu nie przeszkadza fakt, że na tej samej Gdańskiej stoją kamienice w stylu historyzmu z przełomu XIX i XX wielu, na przykład postawione przez tak cenionego nad Brdą budowniczego Józefa Święcickiego (patrz: dawna siedziba firmy Święcickiego na rogu Gdańskiej i Cieszkowskiego) i późniejsze o parę dekad kamienice w stylu międzywojennego modernizmu. Ba, społecznicy stoczyli nawet zacięty i zwycięski bój, by uratować modernistyczną perełkę przy skrzyżowaniu Gdańskiej i Chodkiewicza, która miała ustąpić miejsca nowym torom tramwajowym.
Wróćmy jednak w okolice biurowca BSS. Mniejszą satysfakcję odczuwam, gdy wzrok kieruję na gmach „Rywala”, za PRL-u jednego z najważniejszych sklepów w Bydgoszczy. I on jednak ma coś ciekawego w sobie. Prawdopodobnie ma też przed sobą niekoniecznie ponurą przyszłość. Całkiem niedawno przeczytałem obszerny wywiad z Wojciechem Łentem, następcą Kazimierza Piszczka w fotelu prezesa BSS. Powiedział w nim: „flagowym sklepem – to moje marzenie – powinien być sklep pod naszym biurowcem, czyli legendarny „Rywal”. Przynajmniej część jego powierzchni chcemy wynająć. Zrobienie sklepu na 1000 m2 nie ma jednak sensu, jest nierealne. Mamy już wizualizacje wnętrz – utrzymaną w latach 80-tych, ze zdjęciami z tamtego okresu, wyposażeniem stylizowanym na tamte lata i denaturatem stojącym na półkach. Płynąca w tle muzyka z tamtego okresu. Szacujemy, że remont kosztowałby 800 tysięcy złotych”.
Denaturat na półkach… nie jest to chyba najbardziej nostalgiczne wspomnienie z okresu PRL, ale w ogólnych zarysach pomysł zapowiada się ciekawie. Trzymam więc kciuki za to, by wymienioną przez prezesa okrągłą sumkę na remont udało się w BSS wygospodarować.
Ani krztyny mojej sympatii nie wywołuje za to placyk na rogu Gdańskiej i Śniadeckich, obok parkingu przed „Rywalem”. W poprzednich latach handlowano na nim byle czym i byle jak, ze straganów i bud. W mojej opinii, to był prawdziwy wrzód na tkance Gdańskiej.
Teraz placyk jest ogrodzony i wkrótce rozpocznie się na nim budowa hotelu – sieciówki spółki B&B Hotels Polska. Kwestia budowy jest przesądzona, lecz mimo to budzi sporo nerwowych reakcji bydgoszczan. Jedna z tych reakcji przenikł do opublikowanego przed paroma dniami artykułu na temat budowy hotelu: „Architektura godna, z całym szacunkiem, Kcyni bądź Radziejowa. Ale nie reprezentacyjnej ulicy stolicy województwa” – wysyczał jeden z internautów.
Czyżby? Proszę przyjrzeć się zamieszczonej obok wizualizacji hotelu B&B. Mnie się podoba. Oczywiście lepiej jest adaptować na cele hotelowe stare kamienice, tak jak to się stało z „Bohemą” przy ulicy Konarskiego lub staje z kamienicą na rogu Gdańskiej i Mickiewicza, ale nie wszędzie da się to zrobić, a hoteli w klimatycznych zakątkach Bydgoszczy wciąż brakuje.
