Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

By tworzyć kompletną muzykę, trzeba się całe życie doskonalić i... zaprzyjaźnić z instrumentem

Magdalena Jasińska
Adam Makowicz ostatnio gościł u nas na XV Bydgoszcz Jazz Festiwalu
Adam Makowicz ostatnio gościł u nas na XV Bydgoszcz Jazz Festiwalu Magdalena Jasińska
Adam Makowicz – pianista jazzowy i kompozytor, jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich muzyków na świecie. Od 1978 roku mieszka w Stanach Zjednoczonych, ostatnio gościł na XV Bydgoszcz Jazz Festiwalu. Z artystą rozmawia Magda Jasińska. Audycja „Zwierzenia przy muzyce” z Adamem Makowiczem do wysłuchania na antenie Polskiego Radia PiK w środę godz. 18.10.

Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy Pan - jeszcze przed swoim wyjazdem do Stanów Zjednoczonych - koncertował w naszym regionie. Czy to mógł być rok 1977?
W 1977 roku pierwszy raz wyjechałem do Stanów Zjednoczonych, ale wróciłem. Nie pamiętam, czy byłem w Bydgoszczy między 77 a 78. W kwietniu 1978 roku wyjechałem do Stanów na stałe. Pamiętam, że byłem tu, kiedy Pani ojciec mi organizował koncerty w ramach Pomorskiej Jesieni Jazzowej, później jeszcze kilkukrotnie tu występowałem.

Jak słuchałam Pana podczas koncertu na Bydgoszcz Jazz Festiwalu, to miałam wrażenie, że najbardziej lubi Pan grać solo na fortepianie. Najlepiej czuje się Pan sam na sam z fortepianem?
Dobrze to Pani wyczuła. Fortepian jest instrumentem samowystarczalnym. Można na nim tworzyć kompletną muzykę - tzn. rytm, melodia i harmonia. Tylko trzeba umieć to zrobić - to jedyna rzecz, którą trzeba doskonalić. To się doskonali całe życie, bo muzyka nigdy nie stoi w miejscu i nie może być grana rutynowo.

No właśnie, doskonali się całe życie - to jest taki zawód, gdzie nie można sobie odpuścić nawet jednego dnia?
Najgorsze to jest wpaść w rutynę. Jak się ma dużo koncertów, to się zaczyna człowiek powtarzać, bo nie ma czasu na przemyślenie. Zaczyna się mówić te same zdania, bo one wchodzą w pamięć, one wchodzą w palce, jeśli mówimy o pianistyce. Bardzo trudno się z tego wyrwać i ta muzyka zaczyna umierać, ona nie ma już takiej siły przekazu. Nasze - artystów zadanie to przekaz emocjonalny. Słowa wszyscy rozumieją, chyba że mówimy w obcym języku... Ale i po intonacji głosu można zrozumieć, czy się mówi ze złością, czy z miłością. Muzykę trzeba przekazywać - jej piękno, emocje, no i tego człowiek się uczy całe życie – jak to zrobić, żeby nawiązać kontakt ze słuchaczami.

Przekazując emocje jesteśmy autentyczni.
I ludzie to odczuwają. Ludzie nie znają kuchni i nie znają tak dobrze muzyki, ale czują co jest autentyczne, a co jest powierzchowne, plastikowe i byle jakie.

Jakie muszą zaistnieć sytuacje, aby Panu się dobrze grało?
Na to nie tylko składa się sztuka, ale i inne rzeczy, jak sala czy instrument. Instrumentaliści, grający na mniejszych instrumentach, wożą je ze sobą. Wiedzą doskonale, jak instrument zagra pod wpływem ich umiejętności. Ja, niestety, tego nie wiem, dlatego muszę mieć próbę i pograć na tym instrumencie, żeby się z nim zaprzyjaźnić. Dobry instrument - dźwięk inspiruje, niedobry - nie inspiruje. Jest problem, że instrumentalista nie może zejść poniżej pewnego poziomu, a nie we wszystkich salach są bardzo dobre instrumenty. Ja czasami, kiedy jest dużo chętnych do przyjścia na koncert, gram na średniej jakości instrumencie i wtedy trzeba się trochę namęczyć, żeby nawiązać kontakt z publicznością.

Od lat słucham Pana kompozycji i zastanawiam się, czemu one nie stały się standardami jazzowymi. Nie myślał Pan, żeby dopisać do tych melodii teksty?
Jeśli ktoś byłby zainteresowany, nie mam nic przeciwko temu. Dla mnie melodia jest jednym z ważniejszych czynników w muzyce. Bez melodii i rytmu nie ma muzyki swingowej. W Polsce wszyscy są wykształceni na klasycznej muzyce, w Stanach mamy świetne wydziały jazzu. Na świecie żaden z jazzmanów nie udowodnił, że potrafi zagrać klasykę i na odwrót. To są zupełnie różne światy, inny rodzaj interpretacji frazy muzycznej.

Dlaczego niektóre kompozycje Pan numeruje, a nie tytułuje?
Każda z tych kompozycji była pisana w różnym okresie. Potem, kiedy wracam do tych utworów, to wywracam kota do góry nogami, dopiero jak nagram, to ona zostaje uwieczniona, co nie znaczy, że jeśli mi natura pozwoli przeżyć, to za pięć lat ich nie zmienię.

Będzie Pan nagrywał dla Polskiego Radia?
Pod koniec miesiąca nagram w sali Lutosławskiego. To będą dwa nagrania podczas koncertu i bez publiczności. Zobaczymy, co z tego wybierzemy. Z koncertu niekiedy wychodzą lepsze rzeczy, tam jest ta siła przekazu, która pochodzi z kontaktu z publicznością. Natomiast studyjne nagrania są czyściutkie, dobre, aż za dobre, ale suche. Tam zwykle muzyka nie ma kopa, a ona musi poruszać ludzi.

Czy zrealizował Pan już wszystkie swoje marzenia zawodowe?
Moje marzenie jest zawsze to samo, bo niczego innego nie potrafię robić, jak grać na fortepianie. Chcę udoskonalać swoje improwizacje.

Ma Pan swoją ulubioną publiczność?
Tu jestem znany bardziej niż w Stanach, ale publiczność się kupuje. Jak zagram pierwszy utwór, to już tą publiczność kupiłem - za każdym razem muszę ją kupować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!