Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bułgarzy, czyli nowi Polacy - dziś w Spod Ekranu premiera Netfliksa: "Betonowe złoto". Recenzja filmu

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Zawsze mam kaca po czymś takim. Bo w końcu to szatański antymoralitet – niby powinniśmy głównego bohatera potępiać, odsądzać, biadolić nad jego upadkiem i płakać nad krzywdą ofiar szubrawca, tylko jakoś słabiutko nam to wychodzi. Zamiast tego dopingujemy kolejnego wilczka, bo jest herosem ballady łotrzykowskiej nowej ery. A kto nie lubi sympatycznych łotrzyków?

A może nie tylko dlatego go dopingujemy? W końcu takie filmy skupiają się na tym, jak to wilczek nadgryza i ogrywa system – bankowy, finansowy, establishmentowy generalnie – którego my też nie znosimy...Bo kto normalny - poza bankierami, politykami i tymi, którzy z niego żyją - taki system kocha? I w tym nadgryzaniu koncentrujemy się na janosikowym kontekście, umyka nam zaś to, co boli najbardziej. Czyli wredna logika tego systemu, w którym jak coś pójdzie źle, to i tak koszty przerzucone zostaną na szaraczków na dole.

“Betonowe złoto”, nowa premiera serwisów online (tym razem Netfliksa), od początku sprawia wrażenie niemieckiej wersji ‘Wilka z Wall Street”. I to nie tylko dlatego, że opowiada o przekrętasach, którzy własną bezczelnością wdrapują się na szczyt, ale też dlatego, w jaki sposób o tym opowiada. Ot, choćby jeśli chodzi o opisy szaleńczego, infantylnego korzystania z życia przez dzieci sukcesu. Problem w tym, że pan reżyser Kaya to nie Martin Scorsese, a Berlin to nie Nowy Jork... I taki właściwie jest ten film. Mamy wrażenie, że to sympatyczna, fajna do pooglądania, ale jednak podróba prawdziwego kina.

Tak wiec przenosimy się do Berlina – od czasu zjednoczenia Niemiec rozpędzonego placu budowy. Dociera tu chłopię urocze, z potarganym życiem – ojciec to przefajny przegryw, matka odeszła z bogatszym typkiem. Chłopak wie, że wszystko przed nim – choć ma tylko sporo wdzięku i talent do pomysłów na wyciąganie kasy. No i świetnie wygląda w garniturze. Szybko poznaje równie zdolnego koleżkę. A koleżka ma koleżankę bankierkę. We troje zaczynają szaleć na berlińskim rynku nieruchomości, choć to dla nich bardziej cudna gra niż biznes.

Co mnie w tym filmie boli? Nie wykorzystano niemieckiej specyfiki – i mentalnej, i społecznej. No ale Netflix sprzedaje ten film na całym świecie szerokim, więc biada wszelkim niuansom. Same przekręty są też dosyć zdawkowo potraktowane i niezbyt ciekawie sprzedane. Aktorzy? Jak to w niemieckim filmie, są profesjonalni do bólu. Tyle, że jak porównujemy ich z “Wilkiem” DiCaprio, to już bardzo boli.

Plusy to na pewno portrecik tego, jak łatwo jest w potężnym systemie wyskrobać sobie lukę, jeśli dotrze się do odpowiedniej osoby. Choćby był to tylko portier... Zauroczyli mnie też Bułgarzy. Otóż pierwszy przekręt polegał tu na wynajmowaniu apartamentów na fikcyjne nazwiska i podnajmowanie ich bułgarskim robotnikom budowlanym. Bułgarzy, tak jak ich widzą Niemy, są tu śmieszno-straszni – wyglądają jak azjatycka horda, hodują kozy w apartamencie,piją i biją się na okragło. No a my wiemy, że zastąpili w tej roli Polaków. Bo jeszcze z 15 lat temu to my wystąpilibyśmy w tej roli.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bułgarzy, czyli nowi Polacy - dziś w Spod Ekranu premiera Netfliksa: "Betonowe złoto". Recenzja filmu - Nowości Dziennik Toruński