Jak sam mówi, fotografia „przydarzyła się mu” cztery lata temu - i całe szczęście, bo dzięki niej dostał drugą szansę, a my sposobność oglądania wyjątkowych zdjęć, jak chociażby tych od czwartku prezentowanych w Farbiarni przy ulicy Pomorskiej 68a/1 (w podwórzu). „Human’s light and shade” to zbiór czarno-białych fotografii, które Dariusz Bareya wykonywał w ciągu kilku lat osobom bezdomnym w Bydgoszczy. 50 takich portretów znalazło się także w publikacji „Bezdomność po bydgosku”, wydanej przez Fundację dla UKW. Książka trafiła do bydgoskich radnych i władz miasta, aby zwrócić uwagę na coraz większy problem bezdomności i ułomny mechanizm pomocy, która pozwala tym osobom przetrwać, ale nie daje szans na wyjście z tej sytuacji.
Robiąc zdjęcia, zawsze szukam fajnego światła - tego na zewnątrz, ale i wewnątrz, które jest w każdym z nas
- Dariusz Bareya.
- Pierwsze zdjęcie? To zrobione z sensem, a nie pstryknięte - to fotografia mojego teścia, ma ciekawą, wyrazistą twarz - mówi nam Dariusz Bareya, który z uśmiechem wspomina swój pierwszy aparat, kupiony za 400 zł, z focusem wolniejszym niż procesja na Boże Ciało...
Fotografowanie bezdomnych Dariuszowi Bareyi przytrafiło się podobnie, jak cała przygoda z fotografią (przypadek to, a może jednak przeznaczenie?).
- Wychodziłem na miasto i robiłem zdjęcia. Pamiętam człowieka, który szedł z bandażami na nogach. Zauważył mnie i słusznie przypuszczał, że mogę dać mu pieniądze. Usiadł i zaczął mi opowiadać o tym, jak spalił mu się dom, a wraz nim jego nogi. To był jeden z pierwszych bezdomnych, któremu wykonałem zdjęcie, kompozycyjnie nieudolne - tak bardzo byłem przejęty jego widokiem - przyznaje Dariusz Bareya, który wśród bezdomnych spotkał też m.in. byłego komandosa „ucztującego” przy ścinkach mięsa i denaturacie czy Wiktora - inżyniera budownictwa, któremu rodzina pozostała już tylko na zdjęciach, bo nawet dzieci nie chcą go znać... Zresztą, część z tych historii Dariusz Bareya spisał we wspomnianej publikacji „Bezdomność po bydgosku”.

- Bywało jednak, że zrobiłem komuś portret, a potem szukałem go, żeby zapytać o imię. W tych moich fotograficznych spotkaniach z bezdomnymi nie chodziło mi o opowieści, ale o bycie blisko człowieka. Robiąc zdjęcia, zawsze szukam fajnego światła - tego na zewnątrz, ale i wewnątrz, które jest w każdym z nas - wyjaśnia Dariusz Bareya.
Ta bliskość bije z każdego portretu, obok którego nie da się przejść obojętnie - to nie są „płytkie” zdjęcia. Wśród nich smutna twarz Jacka. - Stał w deszczu i płakał. Mówił, że nie potrafi przestać pić. Wykonałem mu zdjęcie na tle żółtego krzyża na Gdańskiej - wspomina Dariusz Bareya, nie ukrywając, że „Human’s light and shade” to pierwsza taka jego wystawa za stypendium artystyczne prezydenta Bydgoszczy, dzięki któremu mógł wykonać bardzo dobrej jakości wydruki zdjęć.

Dariusz Bareya pochodzi z Nowej Soli, od nieco ponad dekady żyje i mieszka w Bydgoszczy. Jest magistrem sztuki, ukończył Wydział Sztuk Pięknych UMK w Toruniu, specjalizację serigrafia, jego praca magisterska była na temat Ryszarda Horowitza. Jest jednym z pięciu laureatów konkursu fotograficznego DEBUTS 2015 doc! photo magazine. Zapytany przez nas o kolejne projekty fotograficzne, odpowiedział, że ani w życiu, ani w pracy niczego nie planuje - u niego wszystko się przydarza, ale... jest sprawa, o której myśli.
- Chciałbym zrobić książkę, która byłaby fotograficzną i tekstową historią o toruńskim ośrodku „Mateusz”, prowadzonym przez Waldka Dąbrowskiego, żeby wszyscy w Polsce wiedzieli, że można normalnie żyć także po wyjściu z więzienia. Taka książka powinna być dostępna także w więziennych bibliotekach, by o szansie na drugie życie dowiedzieli się też sami zainteresowani. Zresztą, o ośrodku „Mateusz” pisze się już doktoraty, to bardzo ciekawa historia - dodaje Dariusz Bareya.