Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bestia w masce animatora kultury i opiekuna dzieci

Grażyna Ostropolska
Pedofil usypiał dzieci psychotropami, gwałcił je, molestował i kręcił filmy pornograficzne
Pedofil usypiał dzieci psychotropami, gwałcił je, molestował i kręcił filmy pornograficzne 123RF
„Jeśli chcesz zorganizować dla swego dziecka imprezę, zgłoś się do nas. Możemy przygotować pełne zabawy przyjęcie dla dzieci od 5 do 18 lat. Damy wam do dyspozycji świetny ośrodek wypoczynkowy z domkami (…)” - tak Marek M., 38-letni bydgoski animator kultury, sportu i rekreacji, a wcześniej dziennikarz trzech stacji radiowych, reklamował się w internecie. Teraz stanie przed sądem, oskarżony o drastyczne czyny pedofilskie, molestowanie, gwałty i utrwalanie dziecięcej pornografii.

Wiedział, gdzie się przykleić, by dać upust siedzącej w nim bestii. Został wiceprezesem cieszącej się znakomitą opinią Fundacji W.R. Pod jej egidą organizował koncerty charytatywne pod hasłem: „Stop wykluczeniu społecznemu dzieci najbiedniejszych”. Powoływał się na tę organizację, tworząc pod Bydgoszczą Fun Park - centrum zabaw dla dzieci. Kusił je bogatą ofertą: trampoliny, paintball, zjeżdżalnie, bilard. Proponował nocleg w campingowych domkach. Dla kilkorga dzieci, powierzonych jego pieczy, noc spędzona w campingu stała się straszną życiową tragedią. Ważący 120 kg pedofil dawał swoim ofiarom (nieletnim w wieku od 6 do 12 lat) psychotropy, które wprowadzały je w stan bezbronności i sen. Potem je

gwałcił i molestował,

rejestrując to za pomocą zdjęć i filmów. Czuł się pewnie i bezkarnie, bo rodzice ofiar, nierzadko jego dobrzy znajomi, ufali mu bezgranicznie, a dzieci nie umiały się poskarżyć. We wrześniu 2016 r., gdy Marek M. miał już na koncie co najmniej 20 czynów pedofilskich (w sumie śledczym udało się wykryć ponad 30 takich przestępstw, na podstawie zdjęć i filmów), umieścił na swoim profilu na Facebooku taki tekst: „Przestaliśmy szukać potworów pod naszymi łóżkami, gdy zrozumieliśmy, że one są w nas”.

Potworności, których M. się dopuścił, nie będziemy szczegółowo opisywać, bo są zbyt drastyczne. Ważne też, by pełna wiedza o tym, co wyczyniał z nimi pedofil, nie dotarła do dzieci, które, faszerowane psychotropami, traciły przytomność bądź zapadały w głęboki sen. - To byłby dla nich szok i jeszcze większa krzywda - oceniają śledczy. Prześledzili drogę zakupu psychotropów przez pedofila. Zwykle zamawiał je za pomocą SMS; u dostawców, którzy pozyskiwali te środki na lewo, bez recept. M. zwykle pytał, czy substancja jest w tabletkach, kapsułkach czy kroplach. Preferował tę ostatnią. Oczekiwał dostawy w czwartek wieczorem, a najpóźniej do 15.00 w piątek, bo głównie w weekendy organizował imprezy i wyjazdy dla dzieci. Najchętniej kupował psychotrop o nazwie: „N” w postaci kropel, stosowany w leczeniu bezsenności. Ta substancja wprowadzała ofiarę w szybki i głęboki sen. W instrukcji można przeczytać, że efektem jej działania mogą być: utrata przytomności,

zniesienie świadomości i bólu.

Stosował też substancję psychotropową „G”; bezwonną, bezbarwną, pozbawioną smaku i łatwo rozpuszczającą się w wodzie, powodującą utratę świadomości i... amnezję.

Po zatrzymaniu Marka M. w marcu ubiegłego roku, niektóre z jego ofiar opowiedziały rodzicom o dziwnych tabletkach, które serwował im animator. Jednej z najstarszych ofiar, 11-latkowi, tłumaczył, że to tabletki na przyrost mięśni. Bliższą znajomość z tym chłopcem zaczął od kilkudniowego pobytu w ośrodku sportów ekstremalnych w P. pod Bydgoszczą. Rodzice 11-latka zgodzili się na ten wyjazd. To w ośrodku w P., w sierpniu 2015 r., M. pierwszy raz dopuścił się molestowania tego dziecka, co utrwalił za pomocą telefonu komórkowego. Pół roku później podał temu samemu chłopcu psychotropy, a gdy dziecko straciło przytomność, zrobił, co chciał, i zarejestrował to w postaci filmu pornograficznego. Tydzień później posunął się dalej - do gwałtu (analnego) na 11-latku. Potem powtarzał to wielokrotnie: najpierw w swoim mieszkaniu, a potem w miejscowości B., gdzie otworzył Fun Park i wynajął domki campingowe od WOPR. Tu zwabiał swoje kolejne ofiary. Faszerował je psychotropami, gwałcił i molestował. Interesowały go

coraz młodsze dzieci

Głównie chłopcy. W końcu sierpnia 2016 r. zgwałcił siedmiolatka, a we wrześniu sześcioletnie dziecko. Śledczy ustalili te ofiary na podstawie zdjęć i filmów, które M. nakręcił.

Poza środkami, aplikowanymi ofiarom doustnie, Marek M. stosował też bliżej nieokreśloną substancję, nakładaną bezpośrednio na ciało dziecko (prawdopodobnie miała uśmierzyć ból). Widać to na nagraniach. Jednej z ofiar, uwidocznionego aż na 3 filmach chłopca w wieku 7 - 11 lat ( tak w przybliżeniu określili biegli antropolodzy) nie dało się zidentyfikować. Na nagraniu widać, że Marek M. skuł dziecko kajdankami, zakleił mu taśmą oczy, a potem gwałcił je i molestował. Działo się to gdzieś między Bydgoszczą a Borównem. W październiku 2016 r. M. nagrał sześć drastycznych filmów pornograficznych z dziewięcioletnią ofiarą: w domku campingowym obok Fun Parku, gdzie organizował dzieciom zabawy. Te dzieci, które przyjeżdżały z rodzicami i płaciły za pobyt, mogły czuć się bezpieczne. W przeciwieństwie do tych z biedniejszych rodzin. Marek M. prezentował się mniej zasobnym w kasę rodzicom jako działacz fundacji, charytatywnie pomagającej dzieciakom, i proponował darmowy wyjazd ich pociech za miasto: do centrum zabaw Fun Park. Jedna z matek usłyszała potem od dzieci, że pan Marek brał je na kolana i mył, co wydało się jej dziwne, bo maluchy były w tym zakresie samodzielne. Serwując nasenne tabletki najmłodszym ofiarom, M. mówił, że daje im lek zapobiegający ukąszeniu przez komary lub środek na kaszel, a starszym, że dostają środek na przyrost mięśni i energii. Z 11- i 12-latkami wchodził w

koleżeńskie relacje.

Częstował je alkoholem i papierosami. „Paliliśmy fajkę wodną - tytoń wymieszany z marihuaną”, zeznała jedna z ofiar. Inny świadek wyznał, że Marek M. podawał mu marihuanę i proponował współżycie płciowe, „by sprawdzić, czy ma wytrysk”. M. odmowę przyjął z niezadowoleniem, a potem dał chłopcu jakiś środek, po którym ten spał jak zabity i obudził się następnego dnia ok. 11.00. Bez majtek.

Ostatnie zdjęcia i filmy są z 23 października 2016 r. W listopadzie M. nic już nie nagrywa, a 5 grudnia usuwa z laptopa 172 pliki graficzne i trzy filmy, na których zarejestrował swoje pedofilskie czyny z udziałem nieletnich w wieku od 6 do 12 lat. Czyżby ktoś go nakrył lub dostał cynk, że interesują się nim kryminalni?

8 grudnia policja przeszukała mieszkanie Marka M., zarekwirowała telefon komórkowy i twardy dysk z laptopa. Biegłym informatykom udało się zrekonstruować zdjęcia i filmy pornograficzne z udziałem M. i jego nieletnich ofiar. 1 marca M. został zatrzymany i od tego czasu przebywa w areszcie. Na podstawie telefonicznych billingów zlokalizowano miejsca i czas pedofilskich przestępstw, biegła seksuolog określiła czynności, utrwalone na zdjęciach i nagraniach, zaś antropolog -wiek nieustalonych ofiar. Świadom takich dowodów Marek M. przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale gdy na podstawie zeznań świadków i opinii biegłych (m.in. badania włosów ofiar) ujawniono, że aplikował dzieciom psychotropy, zdecydowanie temu zaprzeczył.

Przedstawiciele Fundacji W.R., na którą M. się powoływał, w rozmowie z nami nie kryli szoku, jego znajomi z Facebooka - też. - Przecież on miał żonę i troje dzieci?! Był taki aktywny, a dzieciaki za nim przepadały - słyszymy. Na profilu Marka M. (na Faceboku) wciąż widnieje zdjęcie nieletniego z fryzurą w kształcie penisa, a wpis M. że sam przebierze się na imprezę za „włochatego penisa” też nie zrobił na nikim wrażenia. W informacji o sobie M. pisze, że skończył na uniwersytecie nauki polityczne, a tak naprawdę ma wykształcenie średnie. Nikt też, może poza najbliższą rodziną, nie wiedział, że Marek M. był wielokrotnie karany m.in. za znęcanie się nad osobą bliską, oszustwa, kradzieże, pobicie i naruszenie miru domowego.

Z opinii psychiatry

i seksuologa wynika, że M. objawia poważne zaburzenia w zakresie preferencji seksualnych pod postacią pedofilii. Biegli zwrócili uwagę na jego bezkrytycyzm wobec własnych zachowań i brak empatii wobec ofiar, co świadczy o dużym prawdopodobieństwie popełnienia podobnych czynów w przyszłości.

Prokuratura postawiła Markowi M. 35 zarzutów. Grozi mu 15 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bestia w masce animatora kultury i opiekuna dzieci - Nowości Dziennik Toruński