30-latek został uznany winnym tego, że w krótkich odstępach czasu, z góry powziętym zamiarem co najmniej dwukrotnie doprowadził 13-letnią dziewczynkę do wykonywania "innych czynności seksualnych": całowania i dotykania miejsc intymnych dziecka.
Ponadto Mateusz B. od stycznia do marca 2019 roku został też uznany winnym kierowania gróźb karalnych wobec swojej ofiary m.in. oblania kwasem jej twarzy, co wzbudziło u niej uzasadnioną okolicznościami obawę ich spełnienia oraz uporczywego nękania ojca dziewczynki. Robił to za pośrednictwem SMS-ów wzbudzając poczucie poniżenia i udręczenia.
- Cały czas boimy się. Córka nigdzie nie wychodzi sama. Jest niewolnikiem swojego życia, a to nastolatka i ma już własne sprawy - mówi matka. - Odetchnęliśmy gdy ten człowiek był w areszcie. To był jedyny czas, gdy nasze życie wróciło do normalności. Ale sąd uznał, że można uchylić mu areszt i zwolnił go w połowie września 2020 roku! Od tego czasu żyjemy w stresie i strachu.
Rodzice: - On ma obsesję na punkcie naszej córki
Jak się okazuje skazany Mateusz B. to znajomy rodziny 13-latki. - Tak, przychodził do naszego domu. W życiu byśmy nie spodziewali się, że dopuści się czegoś takiego na naszej córce - opowiadają rodzice. - Niestety, do tej sytuacji przyczyniła się w dużym stopniu nasza starsza córka. O szczegółach jednak nie chcemy mówić, bo dla nas to również trudna sprawa.
Choć wyrok zapadł, to nie jest prawomocny i 30-latek przebywa nadal na wolności. Według rodziny mężczyzna jest nieobliczalny i "spełnia każde swoje słowo". - On ma obsesję na punkcie naszej córki - uważają.
Adwokat rodziców składa apelację o zaostrzenie kary dla Mateusza B. Prokuratura jeszcze decyzji nie podjęła
Dodajmy, że zgodnie w wyrokiem sądu, Mateusz B. ma zakaz zbliżania się do dziś już - 17 letniej - dziewczyny na odległość nie bliższą niż 100 metrów przez 10 lat. Ma też zakaz kontaktowania się z nią. Ma zapłacić 10 tys. zł zadośćuczynienia za doznaną krzywdę, a także musi poddać się terapii uzależnień środków odurzających, ale w warunkach ambulatoryjnych. Ponadto, skazany za molestowanie i obcowanie z 13-latką przez 10 lat nie może prowadzić działalności związanej z wychowaniem, edukacją leczeniem dzieci bądź opiekować się nimi. Dodajmy, że Mateusz B. pracuje w jednym z zakładów produkcyjnych na terenie Grudziądza, a z wykształcenia jest masarzem.
Co ważne, zgodnie z kwalifikacją czynu za jaki został oskarżony Mateusz B. (chodzi o molestowanie i obcowanie z małoletnią poniżej 15 lat) sprawa powinna być rozpatrywana w Sądzie Rejonowym w Grudziądzu. Trafiła jednak do wyższej instancji, czyli do Sądu Okręgowego w Toruniu. Okazuje się, że sąd w Grudziądzu po zapoznaniu się z aktami, dopatrzył się okoliczności sprawy, które wskazywałyby na rozpatrzenie jej w sądzie wyższej instancji, a co za tym idzie uznał, że czyn był poważniejszy niż przyjęła prokuratura. Mimo tego, w toku procesu toruński sąd utrzymał zarzut dla Mateusza B., taki sam jak przyjęła prokuratura. Z tym oraz z wymiarem kary nie zgadza się adwokat Łukasz Kurek, reprezentujący rodziców pokrzywdzonej dziewczyny.
- Uważamy, że powinna być zmieniona kwalifikacja czynu i będziemy o to wnosili w naszej apelacji. Bezwzględnie będziemy również żądali zaostrzenia zasądzonej kary gdyż orzeczona znacznie odbiegała od naszych wniosków - deklaruje adwokat Łukasz Kurek.
Wniosek o uzasadnienie wyroku złożyła również Prokuratura Rejonowa w Grudziądzu. - Co do wymiaru kary, to wyrok odbiegał od wniosku prokuratury, ale jeśli chodzi o kwalifikację prawną czynu to sąd uznał, że była słuszna - podkreśla Magdalena Chodyna, zastępca prokuratora rejonowego w Grudziądzu. - Jeśli chodzi o to czy będziemy składali apelację, to decyzja jeszcze nie zapadła.
Mateusz B. czuje się niewinny
Z naszą redakcją skontaktował się również skazany, 30-letni Mateusz B. który również nie zgadza się z wyrokiem. Czuje się niewinny. Umówił się na rozmowę z nami, by przedstawić swoją wersję wydarzeń, ale ostatecznie odwołał spotkanie.
Dodajmy, że na poczet przyszłej kary sąd zaliczył B. tymczasowy areszt, który trwał rok i dwa miesiące. Oznacza to, że do "odsiadki" zostałby mu rok i siedem miesięcy. Do momentu uprawomocnienia się wyroku, czyli rozpatrzenia sprawy przez Sąd Apelacyjny w Gdańsku, B. przebywać może na wolności. Za zarzucane czyny grozi mu do 12 lat więzienia.
