Zakończyły się negocjacje władz miasta z przedstawicielami stajkujących kierowców MZK. W czasie negocjacji Łukasz Niedźwiecki, były zastępca prezydenta miasta powołany na stanowisko prezesa MZK, zrezygnował z zajmowanej funkcji.
Takie rozwiązanie zaproponował poseł Piotr Król, który wcielił się w rolę negocjatora między zwaśnionymi stronami. - Apeluję do pana Niedźwieckiego, aby ten podał się. Dobrym rozwiązaniem byłoby też powołanie byłego prezesa MZK, Piotra Czyrnego na stanowisko dyrektora, tak aby zachował uprawnienia dotyczące dalszych negocjacji w sprawie finansów spółki - proponował Król.
Prezydent Bruski zgodził się jedynie na rezygnację Niedźwieckiego. Kwestię dalszych losów Czyrnego odłożył na późniejsze rozmowy. - Nie może być tak, ze załoga MZK staje do rozmów przystawiając mi pistolet do głowy - stwierdził na spotkaniu prezydent. - Panie prezydencie, wystarczy jedno słowo i załoga wyjedzie na ulice. Jeśli nie można cofnąć rezygnacji byłego prezesa, to niech zostanie dyrektorem w MZK - ripostował Andrzej Arndt, szef związku zawodowego MZK.
Rezygnacja Łukasza Niedźwieckiego z fotela prezesa MZK strajkującym nie wystarcza. Na razie strajk nie został przerwany.
Piotr Król wrócił do rozmów ze związkowcami. Kolejne spotkanie dotyczące tego, czy strajk ma być przerwany odbędzie się o godz. 15. Prezydent Rafał Bruski zapowiedział, że jeśli nic się nie zmieni w sytuacji, to sprowadzi jutro 200 autobusów.