Zobacz wideo: Nauczyciele z Bydgoszczy testują się na SARS-CoV2
Mem, który obiegł całą sieć, najlepiej ilustruje systemową „łatwość”, która miała charakteryzować proces rejestracji na przeciwcovidowe szczepienia. Opiekuńcze państwo na drugi - zaraz po medykach - ogień wystawiło osoby najstarsze. Wciskając im do spracowanych rąk takie same narzędzia rejestracji, jak młodym wilkom: internet. Ten się natychmiast odwdzięczył dowcipnym komentarzem: sugestią, że każda babcia i każdy dziadek 80 plus poradzą sobie prościutko - zakładając profil zaufany przez bankowego tokena (ściągniętego za pomocą bezprzewodowego wi fi hulającego po gumnie z dużą prędkością). Na szczęście - jak podkreślił z czułością „Express” - do pomocy w obsłudze rejestracji szczepienia solidarnie ruszyły młodsze pokolenia uprawnionych.
Zaprawieni w komunowych bojach nestorzy (którym wiek i choroby współistniejące nie odebrały sprawności) nie zaufali systemowi i bezpośrednio podreptali o piątkowym świcie do kolejek przed przychodnie. Skoro można było sprawę załatwić także twarzą w twarz, woleli sprawę załatwić osobiście. Stali już w czasach dawno minionych po kawę i pomarańcze, woleli nie ryzykować i ustawili się w kolejki do zastrzyków.
I kto wie, czy w tym swoim akcie niewiary nie postąpili najsłuszniej. W redakcyjnym gronie mamy szczęśliwie jeszcze wiele osób z sędziwymi rodzicami. I każda z nich ćwiczyła system z kompletnie różnymi doświadczeniami. Co niepokojąco ową systemowość dyskredytuje...
Przykład własny. Czwartkowy telefoniczny research po przychodniach najbliższych naszej seniorce 80 plus (wszak podobno, przynajmniej na początku, można było sobie wybrać miejsce i czas). Bezowocny. W jednej przychodni nie umiano nam podać (24 godziny przed akcją!) żadnych informacji, w drugiej podobnie, choć z nieoczekiwaną propozycją wpisania na listę do... brudnopisu. Słuszniejszą ścieżką wydała się w tej sytuacji druga opcja: ogólnopolska infolinia. 90 minut prób od północy i bingo: skierowanie na konkretną datę i godzinę. Ale już nie w wybrane miejsce, bo o 1.30 najbliższe nam przychodnie z listy były (już? jeszcze?) niedostępne.
Koleżanka A. Telefon do lekarza rodzinnego w przychodni, która szczepić nie będzie (czyli opcja jeszcze do niedawna podawana za podstawową: pośrednictwo lekarza POZ). Zgłoszenie przyjęte, termin nieznany. Oddzwonią (?).
Koleżanka B. Samodzielne obdzwanianie szczepiących przychodni w mieście - akt desperacji - z takim skutkiem, że placówka na drugim końcu miasta akces zaakceptowała, ale ma oddzwonić z datą realizacji.
Kolega C. Piątek, przyzwoita godzina poranna. Przychodnia rejonowa - dziś nie rejestrujemy, nie mamy... personelu. Infolinia ogólnopolska chwilę później: nie ma problemu, wybieramy miejsce i czas.
Kolega Z. W poniedziałek (wielki akt desperacji) bezskutecznie objeżdżający całe miasto, bo mama kończąca w tym roku 80 lat była... za młoda, żeby się zapisać, zanim zgłoszą się starsi.
List do redakcji Czytelnika X., oburzonego, że jego 92-letnia mama będzie zaszczepiona znacznie później niż młodsze koleżanki...
I tak dalej, i tym podobnie. Co ciekawe, każdy z nas był w tej wymianie doświadczeń przekonany, że jego własna ścieżka była tą najbliższą zbliżoną do tego, co system zaproponował seniorom w rzeczywistości. Co się działo w piątek z pacjentami z grupy 70 plus (którym do niedawna jeszcze wmawiano, że są w tej samej grupie rejestracyjno - szczepiennej co 80 plus) - wszyscy Państwo słyszeli. Oni najczęściej słyszeli, że miejsca do końca marca zajęli starsi pacjenci. Chyba, że mieli łut szczęścia i z wielkiej Bydgoszczy, z 55 punktami szczepień, udało im się wbić na zastrzyk do... Ciechocinka. Duuużo mniejszego i z jedną dziesiątą miejsc na zapisy. Cud kolejny, cud mniemany.
Jak w tej sytuacji mam wierzyć systemowi ja? Też skorzystałam z pierwszego dnia tak zwanej życzeniowej rejestracji grupy „nie-lekarze-nie-prokuratorzy-nie-politycy-nie-celebryci-nie emeryci” i czekam, aż oddzwonią. Za pół roku albo za rok. I tak nie wierzę, że oddzwonią. A, zapomniałam dodać, że oprócz 55 plus mam „uprzywilejowaną” astmę, tylko nigdzie nie można było tego wpisać. Halo, czy ktoś mnie słyszy?!...
