Nazwijmy ją Siłaczką. Siłaczka jest zwolenniczką PiS - na przekór temu, co myśli pewien regionalny aktywista tej partii, zdaniem którego w nauczycieli nie warto inwestować, bo stoją murem za PO i SLD.
Była prymuską na polonistyce w Poznaniu. Nie oblała żadnego egzaminu. U wybitnego profesora, Edwarda Pieścikowskiego, napisała trudną pracę o recenzjach filmowych. W 1996 r. na obronę pracy jedzie już z trzymiesięczną córeczką.
Pierwszy rok pracy, w podstawówce, daje jej w kość. Zdarza się, że wychodzi z klasy zapłakana. Szczęście się do niej uśmiecha. Następny rok szkolny rozpoczyna już w dobrym liceum. Zawsze o tym marzyła. Wtedy jeszcze nie myśli o zarobkach. Z mężem zawarła układ: on pracuje na utrzymanie, ona realizuje wspólne pasje. Na szczęście mąż zarabia trzykrotnie więcej od niej, więc spokojnie może być belfrem, Uczy, sprawdza setki prac, dokształca się. Nie oburza jej to, że wyjeżdżając w sprawach służbowych, sama musi płacić za bilety.
Cieszy się, że wielu uczniów chce się uczyć. Są jednak różni podopieczni. Jedna z uczennic jest słabiutka. Pewnego dnia przychodzi jej matka i mówi: „Wiem, że Eulalia jest słaba, ale ja pani wynagrodzę, jeśli jej pani pozwoli zdać maturę”. Kiedy reaguje oburzeniem, mama dodaje: „Przecież wiem, ile pani zarabia...”
Rok 2000. Rodzi drugie dziecko. Przechodzi kryzys, lecz mimo to zdobywa uprawnienia do dyplomowania, uczestniczy w kursach i w 2002 r. powraca do pracy - znów pełna zapału. Pewnego dnia słyszy od ucznia: „Mój tata ma warsztat samochodowy, zarabia dużo więcej od pani, a skończył tylko zawodówkę. Co mi więc pani gada, że warto się uczyć?”. Innym razem na wywiadówce słyszy: „Wie pani, jak się chce coś znaczyć, to trzeba zarabiać. A wy, nauczyciele...”
Nie poddaje się. Awansuje na nauczyciela dyplomowanego. Walczy z chorobą. Szczęśliwie. W 2007 r. rodzi trzecie dziecko. Już wie, że jej pensja ma znaczenie. Mąż zarabia gorzej niż kiedyś.
Robi studia podyplomowe w Warszawie. Oczywiście płaci za nie z własnej kieszeni. Potem robi film z uczniami, który daje jej dyplom, potem film dla szkoły o patronie. Opanowuje nowe technologie. Współpracuje z gazetą, która zamawia u niej teksty. Bo są świeże i ciekawe. W gazecie też czyta, że nauczyciele zarabiają ponad 4 tysiące. Oczom nie wierzy...
A teraz myśli sobie: jak to możliwe, że po 23 latach pracy nie stać mnie na wakacje? „Pewnie zaraz my, nauczyciele, usłyszymy o misji. A ja powiem, że każdy zawód to misja. Każdy musi dawać dobry przykład. Kraść, oszukiwać, niszczyć i obrażać nie powinien nikt. Niczym się nauczyciel nie różni od fryzjera czy spawacza. A ewentualne zgorszenie młodzieży z powodu naszego strajku? Myślę, że ci bardziej myślący uczniowie będą dumni z nauczycieli, którzy potrafią walczyć o swe prawa. To naprawdę dobry przykład walki o godność i szacunek.
Czy uda się skończyć z plastikiem?