Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

XXIX Bydgoski Festiwal Operowy. Porzućmy absurdy i uprawiajmy swój ogródek - recenzuje Jarosław Reszka

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Szpital w Wenecji, w którym w końcowej scenie leczą się z absurdów świata Kandyd i jego towarzysze
Szpital w Wenecji, w którym w końcowej scenie leczą się z absurdów świata Kandyd i jego towarzysze materialy promocyjne Opery Nova
Gdyby Bydgoski Festiwal Operowy odbywał się w formule konkursowej, wileński „Kandyd” byłby mocnym kandydatem do głównej nagrody.

Vincent Boussard, wybitny francuski reżyser, w 2011 r. wystawił operetkę Leonarda Bernsteina w Berlinie, a po ośmiu latach w zmodyfikowanej formie – w Wilnie, w Litewskim Narodowym Teatrze Opery i Baletu. I to właśnie przedstawienie obejrzała w piątek (5.05.) festiwalowa publiczność w Bydgoszczy.

Operetkowy „Kandyd”, według oświeceniowej, filozoficznej powiastki Woltera, to trudne sceniczne wyzwanie. Główny bohater w poszukiwaniu szczęścia nieustannie wędruje po świecie, co w teatrze wywołuje konieczność bardzo częstej zmiany kostiumów i dekoracji. W wileńskim spektaklu poradzono sobie z tym wyzwaniem wybornie. Jedynym stałym elementem na scenie są przezroczyste drzwi z czarną futryną, przez które bohaterowie przechodzą do kolejnych, niekoniecznie najlepszych z możliwych światów. Drzwi służą też do akrobatycznych popisów, podobnie jak w końcowej scenie – ustawione w pionie łóżko w szpitalu dla wariatów, w którym pozbywają się toksyn absurdu Kandyd i jego towarzysze, by wreszcie dojść do wniosku, że jedyne, co warto w życiu robić, to zbudować dom i pielęgnować przy nim ogródek.

Proste, ale niezwykle pomysłowe elementy scenografii to jedno, a muzyka i śpiew – drugie. W tym drugim elemencie nie było miejsca na uproszczenia. Podróże po świecie to także podróż po muzycznych stylach, w przestrzeni i czasie. Dobrze sobie z tą gonitwą poradziła orkiestra pod dyrekcją nadzwyczaj witalnego maestro – 39-letniego Ricardasa Sumili, dobrze radził sobie w roli Kandyda rówieśnik Sumili, tenor Tomas Pavilionis.

Show tenorowi skradły jednak mezzosopran i sopran – Jovity Vaskeviciute w roli Starszej Pani oraz Margarity Levchuk jako Kunegundy, ukochanej Kandyda. Obie divy brawurowo zaśpiewały razem song „We Are Women”, Margarita Levchuk dołożyła do tego, już samodzielnie, koloraturowe popisy najwyższej próby.

Ta ostatnia artystka to także nietuzinkowe postać poza sceną. Białorusinka, aktywna uczestniczka protestów po sfałszowanych wyborach na Białorusi w 2020 r. W opozycyjnym „gabinecie cieni” została nawet minister kultury i dziedzictwa narodowego. Wcześniej odeszła z Białoruskiego Teatru Opery w Mińsku, bo miała poczucie, że znajduje się – jak powiedziała dziennikarzom – „w radzieckim teatrze początku lat 50.”.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera