[break]
Na krótkim filmie widać, jak mężczyźni pakują wannę do autobusu, ale zostają z niego wyproszeni przez kierowcę. Cała sytuacja miała miejsce w Gdańsku, ale w Bydgoszczy wypraszanie pasażerów ma długą tradycję, która ostatnio przeżywa jednak pewne załamanie.
- Pamiętam, jak pod koniec lat 70. pojechałem do sklepu na Błoniu, bo była akurat dostawa telewizorów. Kupiłem rubina, ale musiałem go jeszcze dostarczyć jakoś na osiedle Leśne, gdzie mieszkałem. Próbowałem załadować się z nim do autobusu, ale byłem wypraszany przez kierowców, którzy wpadali w popłoch i bali się, że im ten telewizor w czasie jazdy wybuchnie - wspomina pan Krzysztof z Bydgoszczy. - Jeszcze ciekawiej było, gdy próbowałem przewieźć 2,5-metrową deskę tramwajem. Motorniczy wykazał się ogromną cierpliwością, bo deskę mogłem wsadzić do tramwaju tylko pod pewnym kątem, raz ciągnąc z jednej strony, a raz pchając z drugiej, co zajęło mi jakieś 10 minut.
Lepiej uwagi nie zwracać
Obecnie kierowcy nie są już tak zdecydowani, jak kiedyś, bo i społeczeństwo jest inne.
- Na mojej trasie jeździ sporo działkowców. Pamiętam, jak kiedyś przyszli i powiedzieli, że chcą wsiąść z nową pralką automatyczną i czy ich wpuszczę, bo zaoszczędzą na transporcie i zostanie im na flaszkę, żeby opić automat - opowiada pan Mirosław, bydgoski kierowca.
- Zgodziłem się, bo co miałem robić. Gdy człowiek zwraca uwagę, to tylko dostaje od pasażerów opieprz. Mam dość słuchania wyzwisk, nie jest mi to potrzebne. W dodatku, jak człowiek zwróci uwagę, to pasażerowie składają skargi, człowiek chce dobrze, to potem jeszcze ma problemy - mówi pan Mirosław. - Protestuję tylko, jak widzę duże psy bez kagańców. Nie chcę, by jakiemuś pasażerowi coś się stało. Bywało, że mnie tymi psami potem szczuto.
- Ograniczeniem wyobraźni niektórych jest wielkość drzwi wejściowych, uważają, że wszystko, co się w nich zmieści, można przewieźć. Widziałem już chyba wszystko, ale najbardziej zapamiętałem całą meblościankę, którą wiozło czterech mężczyzn - próbowali ją złożyć na pół, ale nie mieściła się na wysokość, więc rozłożyli ją w autobusie - wspomina pan Paweł, inny kierowca MZK.
Jeden z pracowników firmy FR Bus mówi, że chyba tylko obornika nikt nie chciał jeszcze przewieźć jego autobusem. Niedawno ktoś próbował za to przewieźć przeszło trzymetrowe listy podłogowe. Z trudem, ale się zmieściły, więc pasażer mógł wejść.
Samuraj w „68”
Swoje historie mają też inni pasażerowie.
- Mnie najbardziej zdziwił facet w autobusie linii 68, który miał na plecach dwa samurajskie miecze. Widziałem go kilka razy, możliwe, że trenował jakąś sztukę walki tymi mieczami. Niektórzy ze strachu przesiadali się w dalsze zakątki autobusu i na wszelki wypadek udawali, że tego pasażera nie widzą - opowiada pan Jarosław.
- Regulamin przewozów bardzo dokładnie określa, jakie przedmioty można przewozić pojazdami komunikacji miejskiej. Wszystkie, które mieszczą się w regulaminie, mogą być przewożone za darmo - informuje Krzysztof Kosiedowski, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy. - Bagaż nie może przekraczać dopuszczalnych rozmiarów. W takim wypadku kierowca lub motorniczy może poprosić pasażera o opuszczenie pojazdu. Jeśli ta prośba nie wystarczy, kierowca ma prawo wezwać straż miejską czy policję. Kontrolerzy, za nieregulaminowy bagaż, mogą również nałożyć opłatę w wysokości 90 złotych.