Uderzenie tajemniczym dronem kamikaze dalekiego zasięgu to nowe zagrożenie dla Rosji. Kijów właśnie przyznał, że niewielki dron z małą głowicą przeleciał przez linie frontu i wbił się w rafinerię w Rostowie. Moskwa obawia się dronów tego typu, bo są one tanie, unikają obrony przeciwlotniczej i mogą siać ogromne zniszczenia.
Dla Rosji największym zmartwieniem jest to, że Ukraina może je produkować tanio i łatwo. Dron użyty w ataku na Rostów został wyprodukowany przez Ukraińców lub był modelem dostępnym w Internecie za mniej niż 10 tysięcy dolarów. Przed rosyjskimi wojskowymi staje nowe wyzwanie: jak skutecznie chronić rafinerii, magazyny zaopatrzenia i instalacje wojskowe położone głęboko na terytorium Rosji.
Ukraińcy korzystają z dronów kamikaze dalekiego zasięgu takich, jak dostarczane przez USA Switchblade. Mają one jednak stosunkowo krótki zasięg i wymagają od operatorów nakierowania ich na cel.
Drony kamikaze, jak ten użyty w ataku w Rostowie, mogą przelecieć setki kilometrów bez pomocy operatora i są wystarczająco małe, aby prześlizgnąć się przez rosyjską obronę powietrzną, którą zaprojektowana jest do wykrywania i atakowania myśliwców oraz rakiet. Korzystając z GPS i systemów naprowadzania bezwładnościowego, ukraiński operator musiałby tylko wskazać dronowi punkt na mapie przed wysłaniem go w drogę.
