Dwa tygodnie temu napisałem w tym miejscu o kłopotach restauratora z Ostromecka, który po wybuchu brudnej wojny na Wschodzie odpowiedział na apel władz i przyjął do gościnnych pokojów nad lokalem grupę uchodźców, wśród których wierną większość stanowią dwie matki z sześciorgiem w sumie dzieci. Uchodźcy ci w tym roku nie zgodzili się na przeprowadzkę z Ostromecka do większego ośrodka w Bydgoszczy - przeprowadzkę, którą zaproponowały im wespół samorządowe władze gminne i państwowe władze wojewódzkie. Dobrodziej uchodźców nie zgodził się natomiast na obniżoną z 70 do 40 zł stawkę ich dziennego pobytu w Ostromecku (w tym trzech posiłków z obiadem). Bardziej niż obniżka stawki restauratora zirytowało jednak wymaganie, by od osób, którym nie przysługuje pełna refundacja opłat, sam je pobierał.
Co się zmieniło przez miesiąc, który upłynął od publikacji mojego felietonu na ten temat? Bardzo niewiele. Ostatniego dnia lutego wójt gminy Dąbrowa Chełmińska, powołując się na warunki porozumienia uzgodnionego z wojewodą, który refinansuje wydatki gminy na pomoc uchodźcom, powtórzył ofertę. Restaurator zgodził się wprawdzie na obniżkę stawki, lecz nadal nie zamierza robić za poborcę i ściągać lwiej części opłat od „swoich” Ukraińców. „Ja, jako wykonawca umowy nie mam możliwości prawnych do ściągania z góry określonych kwot, ponieważ nie istnieje żadna umowa pomiędzy PHU CRISTAL, a zakwaterowanymi Ukraińcami. Zamawiającym jest Gmina Dąbrowa Chełmińska, a moja firma jest tylko wykonawcą, więc rozliczenie powinno być tylko pomiędzy tymi podmiotami” - odpisał wójtowi.
W rozmowie ze mną restaurator dodał, że nie wyobraża sobie, by mieszkająca u niego niepracująca matka pięciorga dzieci była w stanie miesiąc w miesiąc płacić mu 4500 zł za zakwaterowanie i posiłki. Ciekaw też był, czy w zbiorczych ośrodkach pobytu uchodźców w Bydgoszczy, dokąd mieliby być przeniesieni ostromeccy Ukraińcy, wszyscy przybysze ze Wschodu regularnie płacą za pobyt.
Z tym pytaniem zwróciłem się do rzeczniczki wojewody. Odpowiedziała mi, że aktualnie w Bydgoszczy uchodźcy zakwaterowani są w 16 ośrodkach, oferujących od 8 do 117 miejsc. Są to pokoje w mieszkaniach, hotelach i innych obiektach, jak Kujawsko-Pomorskie Centrum Pulmonologii, Hostel Harcerski czy Fundacja Inkubator Społeczny przy ulicy Polanki. Goście, przekwaterowani tam m.in. z terenu powiatów bydgoskiego, świeckiego i aleksandrowskiego, mają do dyspozycji kuchnię, łazienkę i toaletę w części wspólnej. Zdecydowana większość miejsc - konkretnie 612 z 633 - jest zajętych i, jak pisze rzeczniczka, nie ma wśród uchodźców osób, które nie płacą za pobyt. Brzmi to, przyznają Państwo, fantastycznie i pozostaje jedynie mieć nadzieję, że urzędniczą fantazją nie jest…
Dodam tylko, że ze wspomnianych 612 uchodźców w bydgoskich ośrodkach niemal co trzeci (dokładnie: 199 osób) jest ustawowo zwolniony z opłat lub uzyskał indywidualne zwolnienie z powodu trudnej sytuacji życiowej. Ustawowe zwolnienie z opłat przysługuje zaś obywatelom Ukrainy z umiarkowanym i znacznym stopniem niepełnosprawności, ludziom w wieku emerytalnym, kobietom w ciąży i osobom wychowującym dziecko do 12. miesiąca życia oraz samotnie sprawującym opiekę nad minimum trojgiem dzieci.
Inna sprawa, że część moich ziomków w ogóle powątpiewa w potrzebę udzielania finansowania wsparcia uchodźcom z Ukrainy. Jest wśród nich jeden z czytelników felietonu sprzed dwóch tygodni, który potem skreślił do mnie - pod nazwiskiem, co warto podkreślić - kilka gorących słów (przytaczam je w pisowni oryginalnej):
„Facet ty chyba sam nie wieżysz w to co piszesz ja nie widzę Ukraińców biednych jak mysz kościelna jeżdżę tramwajami do pracy i widzę jak się im u nas powodzi markowe ubrania coraz więcej Ukraińców w nowych samochodach 800+ a ja z żoną przy najniższych dochodach nie otrzymałem dotacji mieszkaniowej bo przekraczamy dochód o 100 zł a tyle co to nawet nie płacą za dach nad głową i nie wciskaj ludziom takich głupot bo ludzie sami widzą jak się im u nas dobrze żyje i zaczynają mieć coraz więcej dość tego”.
Gdy zaś z równą rewerencją odpowiedziałem mojemu adwersarzowi: „Facet, nie piszę o wszystkich Ukraińcach w Polsce, tylko o tych z Ostromecka. Jeśli uważasz, że samotna matka pięciorga dzieci, która dostaje 4000 zł miesięcznie w tytułu 800+, żyje tu jak pączek w maśle, to chyba ty jesteś odklejony od rzeczywistości. Wysiądź z tramwaju i rozejrzyj się wokół”, doigrałem się jeszcze jednej repliki:
„Wiesz co gościu jak wysiadam z tramwaju i wchodzę do obojętnie jakiej biedronki to widzę jakie ci biedni Ukrainicy robią zakupy pełne wózki a tak wogule jak byś stracił rodzinę na Wołyniu to może byś inaczej podchodził do tej sprawy po za tym ja im tej wojny nie wywołałem niech zawdzięczają ten cały rozpierduchę swojemu byłemu pajacowi prezydentowi marionecce jankiesuw Ż a tak na marginesie to chyba z historią jesteś na bakier jak to mówią”.
Dobra rada, siadam do lektury. Czas się dokształcić. Rozpocznę od „Elegii dla bidoków” J.D. Vance’a.
